Pieniny i Gorce 5/7 . Dwa zamki .

na pierwszym planie zamek w Niedzicy, w tle: zamek w Czorsztynie


Trasa: Sromowce Wyżne > (czerwonym szlakiem) Niedzica-Zamek > (statkiem) Czorsztyn-przystań > (skrótem) Przełęcz Snozka > Góra Żar > (niebieskim szlakiem) Lubań > (zielonym szlakiem) Morgi > (zielonym) Ochotnica Dolna

Długość trasy: (razem z odcinkiem nie pokonanym drogą lądową: 19 km

Czas przejścia: (nie licząc odcinka nie pokonanego drogą lądową) 4 godziny 50 minut



Początkowo plan na środę zakładał powrót czerwonym szlakiem do Przełęczy Trzy Kopce, a później wybór któregoś z wariantów podejścia  na Lubań (przez Czorsztyn albo przez Krościenko) plus finałowo zejście do Ochotnicy. Wyobraziliśmy sobie jednak, że jeszcze raz pokonujemy wczorajsze ostatnie trzy kilometry asfaltem i zgodnie stwierdziliśmy, że wolimy zjeść pokrzywę. Poza tym zamarzyło nam się zobaczyć jeszcze zamek w Niedzicy, który znajduje się akurat w przeciwnym kierunku. Gdybyśmy cofnęli się w czasy przed rokiem 1994, z Niedzicy moglibyśmy udać się pieszo od razu do Czorsztyna, przechodząc jedynie przez most na Dunajcu (338 slajdów ilustrujących jak wyglądały okolice Niedzicy i Czorsztyna przed powstaniem Zalewu Czorsztyńskiego tutaj). Teraz te dwie miejscowości dzieli jednak jezioro, a więc dystans pomiędzy nimi musielibyśmy przepłynąć... Przepłynąć? Okazuje się, że jest taka opcja. Z pomocą przychodzą statki ,,Dunajec" i "Halny", kursujące co 20 minut pomiędzy dwoma zamkami.


statek ,,Dunajec" przybywa z pomocą


Skoro nowy plan mamy opracowany, możemy ruszać w drogę. Z Polany Sosny idziemy w kierunku Niedzicy, do ronda co prawda drogą bitumiczną, ale przyjemniejszą niż ta wczorajsza. Zamiast poboczem, maszerujemy szeroką ścieżką pieszo- rowerową wytyczoną wzdłuż szosy naśladującej przebieg linii brzegowej Jeziora Sromowieckiego. Za rondem "ścinamy" zakręt jaki tworzy jezdnia, wchodząc w las. Wynurzamy się z niego przy Cafe Turbinka, której nazwa wskazuje na bliskość udostępnionej do zwiedzania elektrowni wodnej. My akurat rezygnujemy z tej atrakcji, ale wchodzimy za to na koronę zapory na Jeziorze Czorsztyńskim, skąd można zobaczyć jednocześnie dwa zamki - niedzicki i czorsztyński. Można też sfotografować się z wymalowanym na kostce brukowej przestrzennym obrazem Moc żywiołów. Moc została już dość mocno osłabiona przez setki wycierających ją codziennie stóp, więc chwilę potrwało zanim zrozumieliśmy o co tutaj chodzi...


Moc żywiołów na Zaporze w Niedzicy


Po zejściu z zapory idziemy alejką wyznaczoną przez stragany z pamiątkami. Chętni nabędą tu figurki rycerzy, koszulki z motywami folkowymi czy ziemniaki na patyku, ale największym powodzeniem cieszą się i tak grająco- świecące spinnery...

Następny punkt programu to zwiedzanie zamku. Dawno tu chyba nie widziano turysty wędrownego, bo pytaniem o możliwość przechowania plecaków wprawiamy w konsternację całą obsługę od pani wydającej bilety (normalny 14 zł) po przewodników po poszczególnych komnatach. Zwiedzamy samodzielnie, oglądając zdjęcia, rekwizyty i makiety. Autentyczności dodaje ekspozycji fruwający po jednym z niżej położonych pomieszczeń nietoperz. Wystawa pokazuje sporo historii, ale milczy na temat legendarnego skarbu Inków, podobno ukrytego gdzieś w pobliżu - być może po to, aby nie sprowadzić na ciekawskich klątwy...




W drodze na przystań wpadamy jeszcze do wozowni z przedwojennymi bryczkami (wejście w cenie biletu do zamku). Potem przepływamy statkiem napędzanym wielkim kołami wodnymi na drugą stronę zalewu (bilet normalny w jedną stronę - 6 zł). Siedzimy na górnym pokładzie, rejestrując widoki na zamek Dunajec (Niedzica) oraz zamek Wronin (Czorsztyn). Obserwujemy również poczynania osobnika z siatką na motyle hasającego po skarpie, na której wznosi się ten drugi...




Po zejściu na ląd w Czorsztynie nie idziemy, jak większość pasażerów statku, do zamku, ponieważ ta warownia jest nam już znana. Podążamy natomiast za wskazaniem tabliczki kierującej na Przełęcz Snozka oraz Górę Żar, odkrywając całkiem niezły skrót pozwalający ominąć centrum Czorsztyna. Skrót wygodny i widokowy.




Po przejściu dwóch kilometrów meldujemy się na Przełęczy Snozka, gdzie stoją Organy- kontrowersyjna rzeźba- pomnik Władysława Hasiora. Pomnik wystawiony przez PRL-owskie władze  poległym na Podhalu w walce o utrwalenie władzy ludowej, został w 2010 r. odrestaurowany i ,,zdekomunizowany" poprzez usunięcie napisu sławiącego ,,utrwalaczy". Tablica informacyjna ustawiona na przełęczy przy okazji remontu dyplomatycznie cytuje autora rzeźby: Dla mnie jest to pomnik upamiętniający wszystkich tych, którzy, zaplątani w tryby historii, strzelali do siebie w tych okolicach. Niekiedy bez świadomości tego, w czym uczestniczą. Wg zamysłu Hasiora, miał to być pomnik grający energią przyrody, reagujący dźwiękiem na podmuchy wiatru, ale coś poszło nie tak jak trzeba. (Coś nie zagrało.) Nie wiadomo dlaczego, bo różne źródła podają różne wersje - albo że zamontowane wewnątrz konstrukcji mechanizmy były słabej jakości i szybko grać przestały, albo że nigdy nie wydały żadnego dźwięku, ponieważ projektowanych piszczałek, gongów czy fletów nie zainstalowano w ogóle. Wg innej wersji to sam Hasior zagrał na nosie władzy ludowej. Przy okazji renowacji, zamontowano jednak w górnej części dzwonki pasterskie (notabene kompletnie nie pasujące do drapieżnej formy obiektu). Kiedy stoimy przy rzeźbie, akurat wieje, ale dzwonki milczą.




Z przełęczy Snozka idziemy za znakami niebieskimi. Szlak miał omijać górę Wdżar (767 m n.p.m.), a ładujemy się na sam szczyt. Czego tam nie ma! Udało się upchnąć górną stację kolejki krzesełkowej, smoka siedzącego na jaju, obiekty gastronomiczne i kultu. Jakaś grupa obserwuje kompas wskazujący południe. Ze szczytu widać  jak na dłoni drogę prowadzącą w kierunku wieży widokowej na Lubaniu, schodzimy więc ku niej po zboczu, na którym pasą się owce.

Podejście na Lubań z tej strony jest dość łagodne, nie licząc końcowego odcinka od skrzyżowania z zielonym szlakiem. Wspinając się do bazy namiotowej, mijamy ruiny bacówki (w piwnicach chyba nadal odbywają się imprezy...), źródło oraz prysznic urządzony w namiocie. Od góry Wdżar do bazy na Lubaniu nie spotykamy prawie nikogo, natomiast kiedy osiągamy wieżę widokową zlokalizowaną na poziomie 1211 m n.p.m., nagle materializuje się tam milion osób. Ktoś krytykuje ustawiony pod wieżą krzyż papieski (,,Papież tylko jak był młody to po górach chodził... a tutaj to nie wiem czy w ogóle dotarł"), ktoś rozdaje cukierki, ktoś przewija płaczące niemowlę... Szybko wchodzimy na galerię widokową uciec przed tłumem i skadrować niesamowite widoki.








Z Lubania schodzimy na polanę Jaworzyny Ochotnickie, a stamtąd do Ochotnicy, najdłuższej wsi w Polsce. Odczuwamy tą "najdłuższość", kiedy przemieszczamy się pomiędzy obozem piątym a sklepem i karczmą (niepozorną z zewnątrz, ale oferującą niebiański placek zbójnicki z gulaszem oraz śmietaną). Burza, zapowiadana na godzinę szesnastą, jest niezwykle punktualna. Ledwie udaje nam się ukryć na czas pod dachem.

Komentarze