Na grani 2/4. Kakao na grani.



Trasa: Witów > Siwa Polana > (zielonym szlakiem) Polana Chochołowska > (żółtym szlakiem) Grześ > (niebieskim szlakiem) Rakoń > Pod Wołowcem > (zielonym szlakiem) Wyżnia Dolina Chochołowska > Polana Chochołowska > Siwa Polana
Długość trasy: 26 km
Czas przejścia: (nie licząc popasu w schronisku na Polanie Chochołowskiej) 6 godzin 30 minut




Przed ósmą rano stoimy już gotowi na przystanku autobusowym ,,Kościelisko Gronik", przy Wojskowym Ośrodku Szkoleniowo- Kondycyjnym. Nie pada, a więc pełni nadziei czekamy na busa, który zawiózłby nas do wylotu Doliny Chochołowskiej. Kiedy podjeżdża taki z karteczką ,,Chochołów-Termy", po krótkim przeanalizowaniu trasy rozpisanej za szybą kiwamy głowami na ,,nie", ale kierowca daje nam ze środka znaki odrzucające taką ewentualność. - Nie jedzie pan na Siwą Polanę- zauważamy, otwierając drzwi. - Dwieście metrów trzeba podejść- mruczy zapytany, a my potulnie zajmujemy miejsca w środku.

Wysiadamy na przystanku ,,Witów Dolina Chochołowska Skrzyżowanie", gdzie witają nas pierwsze krople deszczu. Pędzimy pod wiatę, aby przygotować peleryny, a tymczasem drobny opad zamienia się w rzęsistą ulewę. Wraz z kilkoma innymi turystami dobre kilkanaście minut czekamy aż deszcz albo przestanie padać, albo przynajmniej straci na sile, ale nic takiego się nie dzieje. Uzbrojeni w poliester decydujemy ruszyć w drogę. Podchodzimy 2000 metrów na Siwą Polanę, po czym po zakupieniu biletów wstępu do TPN, wkraczamy na drogę bitumiczną wiodącą ku Polanie Chochołowskiej. Mimo deszczu, z okolicznych straganów dochodzą nawoływania zachęcające do zakupu oscypków.




Zestaw szarlotka + herbata zakupiony w schronisku każe nam wyruszyć na szlak z całą rodziną. Poza tym przejaśnia się, co jest dobrym prognostykiem przed rozpoczęciem podejścia na Grzesia (1653 m n.p.m).


krzyż na Grzesiu upamiętniający spotkania polskich i słowackich opozycjonistów


Rzeczywiście, na szczycie świeci słońce, pozwalające oglądać rozległe widoki na słowackie dwutysięczniki.


widok z Grzesia na Rakoń, Wołowiec i słowackie dwutysięczniki


Ruszamy dalej w kierunku Rakonia (1879 m n.p.m.), ale nad granią zaczynają się już powoli zbierać chmury.


okresowy stawek w drodze na Rakoń, w tle Kominiarski Wierch


Po drodze zauważamy najnowsze metody walki z erozją szlaków: ułożone w poprzek drogi worki jutowe, wypełnione (wbrew temu co sugeruje napis na opakowaniu) nie kakao, a tłuczniem i piaskiem. Przy zejściu z powrotem do Doliny Chochołowskiej spotkamy też tragarzy wnoszących te worki do góry na własnych plecach.


w drodze na Rakoń


Tymczasem idziemy dalej granią, widząc przed sobą jak na dłoni szczyty Rakonia i Wołowca (2064 m n.p.m.). Wejście na ten ostatni staje jednak pod znakiem zapytania, kiedy zauważamy chmurę, bardzo podobną do tej wczorajszej, nasuwającej się na Giewont. Wybieramy opcję zejścia zielonym szlakiem w dół, zostawiając za sobą chmurę, grzmoty oraz pana zastanawiającego się czy go ,,nie pokarze"...

Komentarze