Jedziemy w Tatry 5/6. Nadmiar widoków.

widok z Trzydniowiańskiego Wierchu


Trasa: przystanek autobusowy Witów-Dolina Chochołowska Skrzyżowanie> Siwa Polana> (zielonym szlakiem) Polana Trzydniówka> (czerwonym szlakiem) Trzydniowiański Wierch> (zielonym szlakiem) Kończysty Wierch> (czerwonym szlakiem) Jarząbczy Wierch> (czerwonym szlakiem) Wołowiec> (niebieskim szlakiem) Pod Wołowcem> (zielonym szlakiem) Polana Chochołowska> (zielonym szlakiem) Siwa Polana> (bez szlaku) przystanek autobusowy Witów-Dolina Chochołowska Skrzyżowanie

Długość trasy: 28 km

Czas przejścia:
8 h 50 minut




Nadszedł ten dzień. Prognoza jest dobra. Nawet bardzo dobra. Ma być słonecznie oraz ciepło, a jeśli pojawią się jakieś burze, to dopiero późnym wieczorem. Zamierzamy spędzić ten dzień najlepiej jak tylko można. Najlepiej i najwyżej.

Z Gronika łapiemy busa do naszej ulubionej doliny. Od wczoraj na odcinku od drogi wojewódzkiej 958 do Siwej Polany trwa remont nawierzchni, ale wbrew ostrzeżeniom z komunikatu turystycznego TPN, główne wejście do Chochołowskiej jest czynne (i odbywa się kontrola biletów).

Idziemy zielonym szlakiem aż do Polany Trzydniówki, a stamtąd odbijamy za czerwonymi znakami na Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.). Mimo że Józef Nyka określa podejście na szczyt od tej strony jako uciążliwe, wchodzi nam się całkiem przyjemnie. Spływający z góry Krowińcem strumyczek nijak ma się do podtopień sprzed kilku dni, a po pokonaniu żlebu znajdujemy ochłodę w lesie przed operującym dziś całkiem mocno słońcem.

Las zmienia się w kosodrzewinę, której placki rzedną na grani. Na Trzydniowiańskim Wierchu zastajemy dość rzadki w Tatrach widok: drogowskaz, pod którym nikt akurat nie biwakuje z kanapkami.




Dalsza droga na Kończysty Wierch (2002 m n.p.m.)- a widać ją jak na dłoni- również nie wygląda na zatłoczoną. Na wijącej się po grzbiecie ścieżce ułożone są zabezpieczające przed erozją worki po kakao, które znamy już z naszego poprzedniego wypadu w najwyższe góry Polski.


widok zza ramienia w stronę Trzydniowiańskiego Wierchu


Docieramy do granicy polsko- słowackiej biegnącej przez Kończysty Wierch. Stąd mamy dwie opcje- albo pójść na południowy wschód na Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.), albo na południowy wschód na Wierch Jarząbczy (2137 m n.p.m.). Zgodnie z opracowanym rano planem, wybieramy tę drugą opcję. 


dylematy na Kończystym Wierchu: Jarząbczy czy Starorobociański?


Na Kończystym następuje intensyfikacja widoków oraz wzmożenie ekspozycji. Pięknie widać Raczkowe Stawy, pojawiają się też płaty zmrożonego śniegu. W związku z tym połowie z nas włącza się lęk wysokości, który nakazuje jej pokonać odcinek graniowy w jak najszybszym tempie...


Raczkowe Stawy widziane z okolic Kończystego Wierchu


Druga połowa dogania pierwszą dopiero na Jarząbczym Wierchu. Tutaj do wyboru jest szlak zielony, pnący się pod górę, a także czerwony, opadający dość stromo w dół. Wszystkie znajdujące się wcześniej na szczycie osoby poszły dalej szlakiem zielonym, dorzucając jeszcze komentarze w rodzaju: ,,żal byłoby nie wejść". Połowa z nas chce zatem sprawdzić dokąd prowadzi która opcja, podchodząc w tym celu do szlakowskazu umiejscowionego na krawędzi ścieżki. Druga połowa próbuje ją powstrzymać, wykrzykując coś o zagrożeniu i pewnej śmierci. Skontrolowanie tabliczek okazuje się jednak dobrym pomysłem, ponieważ śmierci udaje się uniknąć, a dowiadujemy się, że w stronę Wołowca powinniśmy ruszyć za znakami czerwonymi. Nie żal nam nie wchodzić na osiągalną szlakiem zielonym Raczkową Czubę (2194 m n.p.m.), bo przed nami jeszcze dość spory i bardzo widokowy odcinek trasy...


Jarząbczy Wierch widziany z Niskiej Przełęczy


Po zejściu na Niską Przełęcz (1831 m n.p.m.) atrakcje dopiero się zaczynają. Przed nami trawers zbocza Łopaty (1958 m n.p.m.) i konieczność przedostania się przez grupę skałek to pojawiającą się, to niknącą ścieżką. Tak samo miejscami nikną znaki szlaku wskazujące dobrą drogę... Już po naszym powrocie z Tatr przeczytamy, że odcinek od Jarząbczego Wierchu do Wołowca będzie poddawany modernizacji.


widok z Dziurawej Przełęczy w stronę Łopaty, w tle Jarząbczy Wierch i Raczkowa Czuba


Minąwszy Łopatę, schodzimy na Dziurawą Przełęcz (1836 m n.p.m.), a przed nami wyrasta imponujące zbocze Wołowca (2064 m n.p.m.). Aby wspiąć się na jego szczyt, połowa z nas wciąż goniąca za drugą połową, będzie potrzebowała wspomagania czekoladowym batonikiem...


sasanki na zboczach Łopaty


Na Wołowcu robimy zdjęcie parze Słowaków, a także podsłuchujemy kogoś, kto oznajmia po podejściu na szczyt od północnego zachodu, że planuje dzisiaj dojść na Starorobociański Wierch i zejść z niego przez Siwy Zwornik do Doliny Kościeliskiej (plan wyjątkowo ambitny, zważywszy na godzinę- minęła 14:00).

My schodzimy szlakiem zielonym na Polanę Chochołowską, ciesząc się na szóste w tym tygodniu przejście przez najdłuższą dolinę w polskich Tatrach...




Podsumowując całą dzisiejszą eskapadę, ogłaszamy odcinek pomiędzy Kończystym Wierchem a Wołowcem najpiękniejszym, ale i najbardziej wymagającym fragmentem grani Tatr, jaki kiedykolwiek pokonaliśmy. Gdybyście się tutaj wybierali w słoneczny dzień (a tylko w taki należy się wybierać), polecamy też dobrze nasmarować się kremem z filtrem...

Komentarze