W pszenicy, kukurydzy, paprociach i pokrzywach (KDB on tour)

 

 
Strzeliński bigos jest naprawdę smaczny. Oprócz kapusty i mięsa zawiera wyjątkową kompozycję przypraw, wśród których wyróżniają się goździki oraz liście laurowe. Nie wykluczamy, że to właśnie on przyciągnął nas na kolejne zawody w rogainingu... Żeby jednak zasłużyć na miejsce przy garze bigosu, należy spędzić najpierw osiem godzin pośród pokrzyw, paproci, kolczastych pędów oraz roślin produkujących zielone kuleczki przyczepiające się do nogawek. 

Baza zawodów (rozgrywanych pod tajemniczą nazwą ,,Siapula") znajduje się tym razem w Nowolesiu, u stóp Folwarcznej Góry. W malowniczo położonej miejscowości do zobaczenia jest neoromański kościół otoczony kamiennym ogrodzeniem, w które wmurowano krzyż pokutny. 


krzyż pokutny przy kościele w Nowolesiu


W okolicy wytyczono kilka szlaków turystycznych oraz rowerowe singletracki. Mapa, którą otrzymujemy punktualnie o 9:00, oczywiście ich przebiegu nie zdradza, zachęcając do wytyczania własnych tras. Przed startem wstępnie opracowujemy swoją, ale podejrzewamy, że po drodze może ona ulec lekkim modyfikacjom. Oprócz rywalizacji ważny jest dla nas również aspekt turystyczno- poznawczy, w związku z czym planujemy ruszyć na południe, aby zobaczyć opactwo cystersów w Henrykowie. Organizatorzy polecają też odwiedzenie punktu 6h. Opisujący go piktogram oznacza jaskinię, co jest na tyle frapujące, że włączamy ,,6h" do naszego schematu trasy.

Rozgrzani pięciokilometrową wędrówką do bazy zawodów ze stacji kolejowej w Białym Kościele, niecierpliwie czekamy na start. Wreszcie przed 10:00 pojawia się punkt startowy z perforatorem, a po chwili oficjalnie zaczynamy. Poszczególne zespoły rozpierzchają się we wszystkich kierunkach, co wskazuje na mnogość opracowanych taktyk. My ruszamy w kierunku południowo- wschodnim, aby zaliczyć punkt 4c, zlokalizowany na skraju lasu. Leśnymi dróżkami docieramy do skrzyżowania ścieżek z punktem 4d, a następnie, omijając szczyt Nowoleskiej Kopy, ruszamy ku słynnemu ,,6h". 

W lesie pomiędzy Dobroszowem a Witostowicami kryją się różne ciekawe obiekty z wielu okresów historycznych. Przyglądając się uważnie mapie, dostrzeżemy transzeje, czyli wykopy ziemne stanowiące element fortyfikacji, zapewne z czasów II wojny światowej. Tuż obok znajdują się ślady wczesnośredniowiecznego grodziska. Jest i murowana z kamienia piwniczka (czyżby miała jakiś związek z działalnością cystersów?), a w niej- oprócz suchych liści oraz pajęczyn- znacznik z perforatorem. 


punkt 6h


Zadowoleni z dotychczasowych wyników łowów na punkty, ruszamy ku kolejnej szóstce, tym razem opatrzonej literą ,,b". Podążamy wzdłuż strumienia, później odbijamy na północny wschód. Skrupulatnie liczymy ścieżki, rozwidlenia oraz przecinki, a jednak coś się nie zgadza. Zamiast dotrzeć do miejsca widokowego, wciąż napotykamy kolejne skrzyżowania dróg. Podejrzewamy, że mogliśmy zboczyć z trasy, postanawiamy więc odpuścić 6b i za wszelką cenę wydostać się z lasu. Utrzymując kurs na południowy wschód, docieramy do hipisowsko- artystycznej wsi Nowina. Witają nas jeźdźcy na koniach, a także stadko kóz. 



kozy z Nowiny



Mijając stajnię metamorficzną, decydujemy zaliczyć punkt, którego wcześniej nie mieliśmy w planie (ale nie planowaliśmy też zawitać do Nowiny). Ruszamy po ukryty w grupie drzew ,,7a". 

Aby dostać się do rzeczonej grupy drzew, musimy przebić się przez pas zieleni przy szosie do Bożnowic, skutecznie przesłaniający widok na śródpolne zadrzewienia. Do wyboru mamy pokrzywy albo gęste krzewy. Wybieramy te drugie, zwłaszcza że połowa z nas wybrała się na rogaining w krótkich spodniach (co niezmiernie ucieszyło kleszcze z całego regionu). Przeczesujemy kilka grup drzew, aż wreszcie odnajdujemy tę właściwą. Podbudowani sukcesem, kierujemy się w stronę ,,8b", które ma być ukryte przy paśniku.

Z ,,8b" nie mamy większych problemów, podobnie ze schowanym pod kładką ,,6d". 
 
 
...schowanym pod kładką 6d...

 
 
Kusi nas troszkę odbicie w stronę wysokopunktowanych ,,7c" i ,,8a", ale godzina jest już taka, że należałoby powoli nawracać w stronę Nowolesia. Poza tym słońce solidnie nagrzało powietrze, a zapowiadanej na popołudnie burzy nie widać. Marzy nam się mały sklepik spożywczy zaopatrzony w lodówkę z napojami. Liczymy znaleźć taki w Henrykowie, toteż mijamy skręt na Skalice, a następnie zanurzamy się w cień parku przylegającego do henrykowskiego opactwa. Po drodze do klasztoru, w okolicach strumienia, odnajdujemy punkt 6e. Jak się okazuje, przed nami odnalazł go już pewien winniczek.
 
 
ślimak winniczek podbija punkt 6e

 

W końcu na horyzoncie zarysowują się zabudowania klasztoru. Nie dość, że cieszą oko wspaniałą architekturą, to jeszcze ratują nas ogólnodostępnymi łazienkami. Zmywszy z siebie część trudów zawodów na orientację, ruszamy ku sklepikowi naszych marzeń.
 
 
 
Opactwo Cystersów w Henrykowie

 

Objuczeni zimnymi napojami, podążamy ku punktowi 7d. Odnajduje się na rozwidleniu ścieżek, oczywiście po niewidocznej ze ścieżki stronie drzewa. Teraz przez pola mkniemy ku ,,6f". Podczas wiosennej edycji rogainingu na azymut szło się ,,przez zasiane czy orne", teraz do wyboru jest zboże albo kukurydza. Tudzież wygodniejsze rozwiązanie, czyli korzystanie ze ścieżek. Jedną z takich ścieżek wychodzimy na drogę bitumiczną, gdzie- wg mapy- obok kamiennego słupka powinien zaczynać się przeprowadzający przez tory skrót do Raczyc. Słupek odnajdujemy, ale za nim czai się tylko gąszcz. Rezygnujemy z tego wariantu trasy na rzecz asfaltu. Przy wiadukcie wchodzimy już w pole, aby zająć się poszukiwaniem punktu ukrytego na zakręcie zarastającego trzciną strumyka.

Po zaliczeniu ,,6f", podążamy ku ,,5f". Jest tam, gdzie powinien być, w grupie drzew. Szybka kontrola czasu wskazuje na to, że po drodze do bazy zdążymy zgarnąć jeszcze kilka czwórek. Stawiamy na ,,4f", przy skarpie ziemnej w pobliżu kapliczki oraz na ,,4a" na rozwidleniu ścieżek polnych. Tu postanawiamy udać się jeszcze do ,,4b" (choć z daleka pachnie już bigos). Trochę spowalniają nas napotkane po drodze zdziczałe czereśnie... Podbijamy ostatnią czwórkę, po czym kierujemy się już ku mecie, gdzie meldujemy się ok. pół godziny przed końcem regulaminowego czasu. W sumie gromadzimy 71 punktów, czyli dużo więcej niż na naszych pierwszych zawodach, nawet biorąc pod uwagę dłuższy o dwie godziny limit. Puchnąc z dumy, zasiadamy przy strzelińskim bigosie. Następna okazja, żeby go spróbować, nadarzy się dopiero we wrześniu...
 
strzeliński bigos na mecie strzelińskiego rogainingu

 


schemat przebytej przez nas trasy

Komentarze