Przeoczone Beskidy 4/5. Bóstwo o trzech grzebieniach.

cztery twarze Świętowita i trzy grzebienie kur ze schr. na Kudłaczach


Trasa (Małym Szlakiem Beskidzkim): Myślenice> Myślenice Zarabie> Rezerwat Zamczysko> Śliwnik> Działek> schr. PTTK na Kudłaczach> Łysina> Trzy Kopce> Lubomir> Przełęcz Jaworzyce> Wierzbanowska Góra> Przełęcz Wielkie Drogi> Dzielec> Kasina Wielka> Lubogoszcz> Lubogoszcz Zachodni> Zapadliska> Mszana Dolna> Mszana Dolna Zarabie

Długość trasy: 38 km

Czas przejścia (nie licząc popasu w schronisku na Kudłaczach): 9 h 


Trasa z: Myślenice | mapa-turystyczna.pl


Przed nami najdłuższy i najbardziej obfitujący w przewyższenia odcinek trasy, wyruszamy więc wcześniej niż zwykle. Przed ósmą rano jesteśmy już na Zarabiu, czyli dzielnicy znajdującej się w każdym mieście położonym nad Rabą, w Myślenicach też. Wspinamy się ku Zamczysku- rezerwatowi przyrody obejmującemu ochroną fragment lasu mieszanego wraz z ruinami średniowiecznego zamku. Sięgająca 20 m kamienna wieża została już w II poł. XV w. wysadzona w powietrze, przez co do podziwiania są dziś jedynie porozrzucane po okolicy kawałki, porośnięte mchem i drzewami. 


ruiny wieży obronnej nad Myślenicami

Pod Śliwnikiem (619 m n.p.m.) spotykamy nie tylko Chrystusa Frasobliwego, ale również pana rozpalającego ognisko. Zagaduje nas dokąd idziemy, a dowiadując się, że do Mszany Dolnej, oznajmia, że to kawał drogi. Następnie zaczyna wymieniać z pamięci wszystkie znajdujące się na naszej trasie szczyty i obliczać czas potrzebny na przejście całości. Wychodzi mu 6 godzin, co jest raczej dość optymistycznym założeniem, na pewno nie uwzględniającym postoju w schronisku na Kudłaczach.


Chrystus Frasobliwy pod Śliwnikiem

A zatrzymać się tam zdecydowanie zamierzamy, nie tylko ze względu na zachęcające gęganie i gdakanie dobiegające zza ogrodzenia. Kusi nas również kawa z ekspresu oraz Siostra Bożenka z browaru Podgórz. Kartka przy okienku barowym informuje nawet o możliwości zamówienia kieliszka prosecco... 



Nie ma ciasta, decydujemy się zatem na racuchy z jabłkami, które okazują się bombą kaloryczną. Pociągniemy na nich chyba ze sto kilometrów...


racuchy i Siostra Bożenka w tle

Nieco ociężali, zaczynamy podejście na (wbrew nazwie całkowicie zalesioną) Łysinę (891 m n.p.m.). Po drodze odbijamy na dwie minuty do symbolicznej mogiły żołnierzy AK.

Przez Trzy Kopce (894 m n.p.m.), wchodzimy na Lubomir (904 m n.p.m.), który w klasyfikacji Korony Gór Polski figuruje jako najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego. Na jego wierzchołku znajduje się obserwatorium astronomiczne, zbudowane w 2007 r. w miejscu wcześniejszego obiektu (z 1922 r.), zniszczonego przez Niemców pod koniec II wojny światowej. 


obserwatorium astronomiczne na Lubomirze

Podczas tegorocznego weekendu majowego obserwatorium można zwiedzać 29. i 30. kwietnia oraz 1. i 3. maja. Czyli akurat dzisiaj nie... Pozostaje nam wiedza zgromadzona na tablicach astronomicznej ścieżki dydaktycznej, która wraz z czerwonym szlakiem schodzi ku Przełęczy Jaworzyce. Czytamy więc o Tadeuszu Banachiewiczu, inicjatorze powstania na Lubomirze pierwszej stacji obserwacyjnej i o tym, dlaczego w herbie gminy Wiśniowa znalazły się komety. 

Po przekroczeniu drogi Wiśniowa- Węglówka rozpoczynamy podejście na Wierzbanowską Górę (778 m n.p.m.), zaliczaną już do Beskidu Wyspowego. Tam dowiadujemy się, że do Catanzaro we Włoszech mamy 395 godzin, a do Mszany Dolnej... 6 godzin?! No nie, tyle to wróżono nam pod Śliwnikiem...


drogowskaz pod Wierzbanowską Górą

Motywowani nie tyle przez drogowskaz, co przez gromadzące się nad nami ciemne chmury (na popołudnie zapowiadano intensywne opady), dziarskim krokiem ruszamy ku Przełęczy Wielkie Drogi, przez którą przechodzi wielka droga wojewódzka nr 964. Deszcz dopada nas na Dzielcu (650 m n.p.m.), ale już w Kasinie Wielkiej z powrotem wychodzi słońce.

Przed nami najwyższy punkt na dzisiejszej trasie, czyli Lubogoszcz (968 m n.p.m.). Znamy, ale od tej strony jeszcze nie atakowaliśmy. Podejście jest dość strome, oferuje jednak znakomite widoki na górującą nad Kasiną Śnieżnicę (z wystającym sponad drzew białym prostopadłościanem stacji kolejki krzesełkowej).


podejście na Lubogoszcz, w tle Śnieżnica

Na szczycie Lubogoszcza (Lubogoszczy?) nie spędzamy zbyt wiele czasu, bo wygląda na to, że wreszcie zamierza nas dopaść przeznaczenie. Kolor nieba i spadek temperatury odczuwalnej mówią wyraźnie: deszcz, który teraz się zbliża, nie odpuści tak łatwo. 


Lubogoszcz z kopią krzyża z Sass Pordoi

Rzeczywiście, pada jeszcze kiedy przez zielone łąki schodzimy do Mszany Dolnej, i pada nadal kiedy w sprawdzonym miejscu zamawiamy wiosenne pierogi pani Czesi... Pada też kolejnego dnia rano, kiedy wchodzimy na Luboń Wielki, ale o tym później...


zejście z Lubogoszczy do Mszany Dolnej

< następny post

poprzedni post >

Komentarze