Zwiedzamy niezwiedzone 2/4. Nieczynna kopalnia.



Trasa: Przełęcz Srebrna> (niebieskim szlakiem) Rozdroże pod Chochołem Małym> (czerwonym szlakiem) Gołębia> Przełęcz pod Gołębią> Malinowa> Przełęcz pod Szeroką> Szeroka> Przełęcz Woliborska> (czarnym szlakiem) Przygórze> Nowa Ruda, kopalnia turystyczna> (bez znaków) Nowa Ruda, rynek

Długość trasy: 20,4 km

Czas przejścia (nie licząc zwiedzania kopalni): 4 h 30 min.


Trasa z: Przełęcz Srebrna | mapa-turystyczna.pl


Wyruszamy ze Srebrnej Góry ciężsi o pół kilograma Sowiogórskiej Kawy (z lokalnej palarni z Ludwikowic Kłodzkich) oraz cynowe żołnierzyki, zakupione bezpośrednio od pruskiego oficera (nie mylić z tymi dostępnymi w sklepiku z pamiątkami, z naklejką ,,made in PRC"). 

Podczas gdy wczoraj na szlaku nie spotkaliśmy prawie nikogo, dzisiaj już od rana mijamy sporo wędrowców obładowanych plecakami- być może dlatego, że na rozdrożu pod Chochołem Małym wkraczamy na odcinek Głównego Szlaku Sudeckiego. Swoją drogą, Chochoł Mały to nie tylko nazwa szczytu, ale również znajdujących się na nim umocnień (a właściwie: ich pozostałości), wchodzących w skład srebrnogórskich fortyfikacji. 


widokowy odcinek GSS

GSS doprowadza nas na Przełęcz Woliborską, gdzie roi się od kolarzy. Okazuje się, że właśnie tutaj kończy się drugi etap wyścigu Sowiogórski Tour (Bielawa- Przełęcz Woliborska). Niektórzy się cieszą, inni płaczą. Nie chcemy przeszkadzać ani w jednym, ani w drugim, czym prędzej uciekamy więc na czarny szlak, który schodzi z Gór Sowich w kierunku Obniżenia Noworudzkiego.

Widać, że nie jest to specjalnie popularna trasa. Przedzierając się przez pokrzywy i krzaki malin, wspominamy wędrówkę szlakiem karpackim. W końcu docieramy do cywilizacji, a konkretnie do wsi Przygórze. Pomnik ustawiony przed dawnym Gasthausem (dzisiaj: biblioteką) przypomina o górniczej historii miejscowości. Wzrok przyciągają również ceglane zabudowania pozostałe po hucie żelaza. Sądząc zaś po umieszczonym na jednym z domów, widocznym z daleka haśle ,,Més que un club", mieszka tu jakiś zagorzały kibic FC Barcelony.


pomnik górnika w Przygórzu

Skręcamy z szosy w las, aby wynurzyć się z niego w okolicach imponującego wiaduktu (odbudowanego po wysadzeniu przez Niemców podczas II wojny światowej), obsługującego czynną linię kolejową Kłodzko- Wałbrzych.


Nowa Ruda- Zatorze, wiadukt z lat 40. XX w.

Dochodzi dopiero trzynasta, a my już prawie dotarliśmy do celu dzisiejszej wędrówki, czyli Nowej Rudy. Plan był jednak dokładnie taki, chcieliśmy przeznaczyć bowiem trochę czasu na zwiedzanie miasta, o którym słyszeliśmy wiele dobrego.

Nazwa ,,Nowa Ruda" kojarzy się co prawda bardzo industrialnie, jest jednak- jak się okazuje- efektem błędu w tłumaczeniu niemieckiego ,,Neurode", pochodzącego od czasownika ,,roden" (pl. ,,karczować"). Tłumaczyłoby to dlaczego w herbie miasta znajduje się pień ściętego drzewa... Nowa Ruda była co prawda  już od XV w. związana z górnictwem, nie wydobywano tu jednak rud metali, a węgiel kamienny. I to właśnie nieczynną (od lat 90. XX w.) kopalnię węgla zwiedzamy w pierwszej kolejności. Położona jest zresztą tuż przy czarnym szlaku.

Pierwszą oznaką zbliżania się do udostępnionej do zwiedzania sztolni jest górnicze godło przedstawiające skrzyżowane narzędzia- żelazko i perlik, umieszczone nad wejściem na opuszczony stadion Klubu Sportowego Kopalni Nowa Ruda. W przeciwieństwie do stadionu, klub ma się wciąż nieźle, funkcjonując dziś pod nazwą KS Piast Nowa Ruda. 


wejście na nieczynny stadion 

Stąd do kopalni mamy ok. 800 m, na horyzoncie widać już zresztą wieżę wyciągową szybu ,,Lech".


wieża wyciągowa szybu ,,Lech"

W kasie kupujemy bilety na 13:30, a po chwili pojawia się przewodnik, który najpierw zabiera całą grupę na obchód po części muzealnej. Tłoczymy się w kolejnych salkach, oglądając pokaźną kolekcję kufli barbórkowych, różne odmiany węgla oraz górniczą dyspozytornię. Następnie idziemy po kaski, a wyposażeni w takowe ruszamy na zwiedzanie części podziemnej.


w tle zdjęcia kaski czekające w części muzealnej

Zaraz po wejściu do sztolni przewodnik tłumaczy co oznaczały w kopalni poszczególne barwy kasków. I tak na przykład: białe nosili sztygarzy, zielone- elektrycy. Cieszą się wszyscy, którzy wybrali kolor żółty (w tym my), podobno osoby noszące hełmy w tym kolorze były bowiem ,,nietykalne". A nazywano je ,,miodziarzami". Miny rzedną nam, kiedy dowiadujemy się jakie to ule opróżniali miodziarze...


wejście do sztolni


Podczas wędrówki trasą podziemną zobaczymy (wciąż działające) narzędzia górnicze oraz najprawdziwszego ducha kopalni- Skarbnika. Największą atrakcją jest jednak końcowy przejazd autentyczną kolejką. A także możliwość chwilowego wytchnienia od upału, w sztolni panuje bowiem stała temperatura ok. 12 stopni Celsjusza.


kolejka górnicza

Po zwiedzaniu kopalni schodzimy do centrum Nowej Rudy. Kierujemy się w stronę rzeki Włodzicy, nad którą przycupnęły XVII- wieczne (przebudowane w XIX w. z drewnianych na murowane) podcieniowe domy tkaczy. 


domy tkaczy- podcienia, sień


podcieniowe domy tkaczy nad Włodzicą

Po drugiej stronie rzeki znajdują się bulwary, z których wychodzą mostki wbijające się w mury opadających do samej wody pastelowych kamienic. Pomyślelibyśmy, że przenieśliśmy się do Włoch, gdyby nie stojąca  na skrzyżowaniu dróg rzeźba św. Jana Nepomucena.


bulwary nad Włodzicą


nepomuk na zakończeniu bulwarów

Zachowujemy ostrożność, bowiem w okolicy kręci się mnóstwo podejrzanych stworzeń. W sztucznej grocie nieopodal neoklasycystycznego portalu zachowanego z dawnego założenia ogrodowego czai się plujący wodą gad. Niektórzy twierdzą, że to niewinny Rudek, rzeźba z czerwonego piaskowca nawiązująca do odnalezionego w tutejszej kopalni odcisku paleozoicznej jaszczurki. Inni mówią, że to zaklęty przez nimfy Rajmund- donosiciel oraz łamacz kobiecych serc. 


Rudek aka Rajmund

Na narożniku kamienicy przy ul. Fredry znajduje się z kolei płaskorzeźba przedstawiająca pokrytego łuskami jaszczura ze skrzydłami, łapami lwa oraz głową mężczyzny. 


tajemnicza płaskorzeźba na narożniku kamienicy nr 1 przy ul. Fredry 

To mityczny Gerion pojawiający się w ,,Boskiej Komedii" Dantego, symbolizujący trudy jakie zmuszony był pokonać Anton Wolf, XVIII- wieczny właściciel budynku, aby odzyskać swoją żonę, uwięzioną w austriackiej niewoli za sprawą donosu byłego adoratora (takiego Rajmunda...). Tę historię znaleźliśmy na obfitującym w podobne ciekawostki historyczne profilu facebookowym Nowa Ruda. Neurode. Tajemnice, zagadki, historia.



Jest jeszcze jedna atrakcja, której absolutnie nie możemy przegapić. To Biała Lokomotywa. I nie chodzi tu bynajmniej o dawną parowozownię, ale o słynną kawiarnio- lodziarnię autorską Leszka Kopcio. Może nawet troszeczkę zbyt słynną- myślimy, stojąc w kolejce przed drzwiami i przez szybę podziwiając zdobiącą ściany niewielkiej sali kolekcję łyżeczek z całego świata. W końcu zwalnia się jednak miejsce przy długim stole z blatem wyłożonym mozaiką. Na czym polega niezwykłość ,,Białej Lokomotywy"? Otóż nie ma tu menu. Właściwie to jest, ale podaje się je tylko na specjalne życzenie, bo idealną w danym momencie kompozycję próbuje dobrać indywidualnie dla każdego klienta załoga kawiarni. Zdaje się, że nie wie o tym para siedząca w kąciku przy barze, z lekkim przerażeniem wysłuchując propozycji wyboru pomiędzy kawą z białym serem, kawą z surogatem z żołędzi a kawą z przepiórczym żółtkiem. - A nie można dostać po prostu cappuccino? - słychać dramatyczny szept. Oczywiście można, ale polecamy jednak dać się porwać niezwykłej lokomotywie.

Kiedy w końcu docieramy do rynku, okazuje się że trafiliśmy właśnie na odbywające się równocześnie dwa eventy. Nie dość, że wokół przypominającego domek z piernika ratusza stoją foodtrucki oraz stoisko browaru Moczybroda z zielonym pastry sour na kranie, to jeszcze na 18:00 zapowiada się koncert finałowy Międzynarodowego Festiwalu Folkloru


fontanna na rynku w Nowej Rudzie


noworudzki ratusz i krzesełka przygotowane na wieczorny koncert

Zostajemy tu więc na dłużej. Siedząc na kamiennym murku, oglądamy tradycyjne tańce ludowe z różnych regionów Polski, z kraju Basków oraz... z Wyspy Wielkanocnej (chilijski zespół zbiera największe owacje, również ze względu na skąpe stroje tancerzy i tancerek). Na zakończenie wieczoru możemy śmiało zakrzyknąć: ,,I love Nowa Ruda!".





< następny post

poprzedni post >

Komentarze