Pieniny i Gorce 1/7 . Poszukiwacze zaginionego schroniska .



W sobotę wieczorem docieramy do Szczawnicy, gdzie zakładamy obóz pierwszy. Kiedy idziemy główną drogą prowadzącą przez miasto (której nazwa z Głównej przechodzi w Szalaya, a następnie w Szlachtowską), naszą uwagę zwracają drewniane tabliczki umieszczone na domostwach oferujących kwatery na wynajem. To tzw. godła szalayowskie, wymyślone jeszcze w XIX w. przez założyciela uzdrowiska, Józefa Szalaya, a niedawno odrestaurowane w ramach projektu Szlak godeł Szalayowskich - osobliwość turystyczna Szczawnicy.




Kto czytał relację z naszego zim... wielkanocnego przejścia, wie że nie udało nam się wówczas trafić do Bacówki pod Bereśnikiem. Tym razem chcemy naprawić ten błąd. Z placu Dietla w uzdrowiskowym centrum Szczawnicy wędrówka do celu dwa kilometry pod górę zajmuje niecałe pół godziny. Idąc nie przez zaspy, ale przez ukwiecone łąki, z łatwością odnajdujemy rozwidlenie przegapione przez nas w kwietniu. I już po chwili stoimy przed okienkiem wydawczym, nad którym zawieszono tabliczkę przypominającą, że najbliższy Mc Donald's znajduje się w Zakopanem, 59 km stąd. Tutaj polecają pierogi z jagodami (a właściwie "borówkami"). Oraz widok na Tatry.




Najedzeni i zadowoleni, schodzimy z powrotem na dół. Wydawałoby się, że tym samym szlakiem. Po czym oczywiście lądujemy nagle pośrodku łąki i przedzieramy się pośród strzelistych łodyg barszczu (dobrze, że nie Sosnowskiego) oraz jakiś kłujących pędów. A więc jednak coś jest nie tak z tym szlakiem do bacówki pod Bereśnikiem, niezależnie od pory roku... Uważajcie.


Komentarze