Ze Zwardonia do Nowego Targu 5/7. Miasteczko z piosenki.



Trasa: Grzechynia > (niebieskim szlakiem) > Maków Podhalański > (zielonym szlakiem) Budzów > (zielonym) Chełm Wschodni > (czerwonym) Zachełmna, Nagielówka > (zielonym szlakiem) Stronie > (zielonym) Bugaj Zakrzowski > (plątaniną szlaków zielonego, czarnego i niebieskiego) Góra Żar, ruiny zamku Barwałd i Grodzisko Bugaj > (zielonym szlakiem) Kalwaria Zebrzydowska, dróżki kalwaryjskie i sanktuarium > (zielonym) Brody > (miało być niebieskim szlakiem, ale wyszło inaczej) Lanckorona

Jakość oznakowania: drobne wątpliwości przed Budzowem na wysokości Jachówki przy wejściu z drogi asfaltowej w polną oraz w Budzowie przy wyjściu z lasu. W Brodach mimo usilnych poszukiwań nie byliśmy w stanie wytropić niebieskiego szlaku do Lanckorony.

Długość trasy: 32,2 km

Czas przejścia: 7h 15min.



A więc opuściliśmy Beskid Żywiecki i wędrujemy teraz przez Beskid Makowski na Pogórze Wielickie. Tego drugiego mezoregionu fizycznogeograficznego nie obejmuje już mapa laminowana, w związku z czym pod koniec dnia będziemy musieli korzystać (z różnym powodzeniem) z innych technik nawigacyjnych. Z Grzechyni udajemy się do miasta z trzema makówkami w herbie oraz mylącym przyrostkiem "Podhalański" w nazwie. Podhale zaczyna się jakieś kilkadziesiąt kilometrów stąd, ale to właśnie ten dodatek do miana zwyciężył w plebiscycie zorganizowanym po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, a zainspirowanym przez kolej, która sygnalizowała konieczność jednoznacznego rozróżnienia Makowa od Makowa Mazowieckiego.

Z Makowa kierujemy się na Budzów. Niebo jest zachmurzone, ale pada na szczęście mało i tylko przelotnie. Wkrótce zostawiamy za sobą wieś z górującą nad nią charakterystyczną sylwetką neoromańskiego kościoła, zmierzając przez Chełm Wschodni oraz Nagielówkę w kierunku Stronia.


panorama Budzowa


Poruszamy się szybko, bo przewyższenia terenu są zdecydowanie mniejsze niż w ostatnich dniach. W Bugaju na chwilę gubimy szlak, a więc po wyjściu drogą leśną na pole jesteśmy zmuszeni skakać przez rów, żeby dostać się do jakiegoś traktu pieszego. Odnajdujemy się jednak w miarę szybko i bez przeszkód docieramy do miejsca, w którym szlak zielony łączy się z niebieskim i czarnym, aby wraz z nimi poprowadzić nas w rejon nasilonego występowania pozostałości siedzib ludzkich z różnych okresów historycznych. Dzięki tablicom ustawionym niedawno na górze Żar dowiadujemy się o datowanym na IX/X w. grodzisku słowiańskim, założonym w tym miejscu prawdopodobnie przez Wiślan. Nieopodal znajdują się ruiny zamku Barwałd, zamieszkiwanego od połowy XIV wieku przez rodzinę Skrzyńskich, których głównym źródłem dochodu były... napady zbójeckie na przejeżdżających kupców oraz okoliczne wsie i dobra kościelne.

Schodzimy teraz do Kalwarii Zebrzydowskiej, miasta założonego w I poł. XVII w. przez wojewodę krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego. Miejscowość znana jest przede wszystkim z wpisanego na listę dziedzictwa UNESCO sanktuarium maryjno- pasyjnego, tj. późnobarokowej bazyliki i klasztoru oraz manierystycznego parku krajobrazowego z 42 kaplicami wzniesionymi przy ścieżkach podzielonych tematycznie na Dróżki Pana Jezusa i Dróżki Matki Boskiej.


bazylika Matki Bożej Anielskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej


Wędrując ulicami Kalwarii Zebrzydowskiej, zauważamy że miasto słynie nie tylko z sanktuarium, ale jest również zagłębiem stolarsko- meblowym... Naszym następnym celem jest dotarcie do miejscowości Brody, gdzie mamy zmienić szlak na niebieski, prowadzący do obozu piątego w Lanckoronie. I to jest właśnie ten moment, w którym nie możemy posłużyć się mapą. Co gorsza - gps zamiast  Pogórza Wielickiego pokazuje białą plamę, w której ciężko poruszać się na oślep... Po kilkakrotnym przemierzeniu w tę i z powrotem sporego odcinka wzdłuż drogi nr 52, decydujemy się podążyć w kierunku wskazanym przez tablicę reklamującą zakład samochodowy w Lanckoronie. Byłaby to dobra trasa, gdybyśmy podróżowali autem, ale pokonując pieszo poboczem serpentyny pnącej się pod górę asfaltówki, nie bawimy się zbyt dobrze...

Ostatecznie docieramy jednak do celu, którego urok wynagradza wszystkie trudy. W dodatku wyszło słońce, stwarzając doskonale warunki do fotografowania.


drewniana zabudowa przy rynku w Lanckoronie


O Lanckoronie śpiewał Marek Grechuta:

Lanckorona, Lanckorona
rozłożona gdzie osłona
od spiekoty i od deszczu,
od tupotu szybkich spraw.

Kupujemy jeszcze ciepłe bułki, prawdopodobnie w tej samej piekarni, która pojawia się w trzeciej zwrotce. Chłoniemy atmosferę miejsca. Połączenie drewnianej architektury zachowującej ciągłość tradycji budownictwa szesnastowiecznego (w rzeczywistości zespół zabudowy okołorynkowej powstał w XIX w. w ramach odbudowy po pożarze) z wypełniającą ją duszą pochowanych w bocznych uliczkach galerii artystycznych i  klimatycznych kafejek, stwarza niesamowite wrażenie, że czas musi tutaj faktycznie płynąć inaczej. Może dzięki temu nastrojowi wyciszenia i zadumy, oprócz katolickiego kościoła pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela, położonego w bocznej uliczce odchodzącej w górę od rynku, znajdziemy tu również hinduistyczny ashram dedykowany nauczaniom  Śri Babadżiego.


ulica św. Jana z widokiem na kościół św. Jana


Zapamiętane obrazy: wystawione w oknach stare wagi, butelki z niebieskiego szkła, obrazy aniołów czy gliniane figurki kotów; kwitnący milin, słoneczniki i róże, mówią więcej niż suche terminy z przewodnika: "budownictwo zrębowe", ,,miedzuchy", ,,dach przyczółkowo- naczółkowy", ,,bramy mieczowe"... Chociaż z drugiej strony, to też ciekawe... A oprócz rynku, do zobaczenia jest jeszcze Lanckorońska Góra z ruinami średniowiecznego zamku. Chociaż Lanckorona utraciła prawa miejskie w 1933 r., nie została pozbawiona klimatu małego miasteczka, miasteczka z piosenki.




Komentarze