 |
kampanila bazyliki Santi Filippo e Giacomo w Cortinie d'Ampezzo |
Kiedy dojeżdżamy autobusem do Cortiny d'Ampezzo, w jej panoramie uderza nas znacząca liczba żurawi. I nie chodzi tu o ptaki. Miasto przygotowuje się do Zimowych Igrzysk Olimpijskich, których gospodarzem będzie (wspólnie z Mediolanem) w 2026 r. W domu towarowym przy Corso Italia, głównym deptaku, można już zakupić olimpijskie gadżety- breloki z powyginaną dwudziestką szóstką oraz magnesy opatrzone podobizną Tiny- sympatycznego gronostaja mianowanego maskotką imprezy.
 |
żurawie nad Cortiną, w tle masyw Tofany |
Przy włączeniu telewizora w pokoju hotelowym, domyślnie uruchamia się kanał, na którym leci w kółko zapętlona relacja z igrzysk... Czyżbyśmy przenieśli się do przyszłości? Otóż nie, okazuje się że dla Cortiny olimpiada to nie pierwszyzna. Odbywała się tutaj już siedemdziesiąt lat temu, dokładnie w 1956 r. Po sportowych zmaganiach pozostał filmik oraz infrastruktura- np. hala lodowa czy tor bobslejowy na zboczu Col Druscié- obiekty, które teraz przechodzą modernizację.
Tamta pierwsza olimpiada przypadła na okres włoskiego powojennego boomu ekonomicznego, przyczyniając się do wzrostu popularności miejscowości, która już w latach 20. i 30. była ulubionym celem podróży arystokracji i śmietanki artystycznej. Od dawna było tu więc drogo, i nadal jest, choć teraz do Cortiny przyjeżdżają również ,,normalni" turyści. Oprócz sklepów ze znanymi markami odzieży sportowej, w centrum znajdziemy butiki Gucci czy Rolexa oraz salony jubilerskie oferujące warte kilkaset euro lokalne wyroby rzemieślnicze: la filigrana- szarotki i inne motywy dekoracyjne wyplecione ze srebra rozdrobnionego na bardzo cienkie nitki czy tar-kashi- inspirowane sztuką indyjską drewniane szkatułki lub inne elementy dekoracyjne z wycinanymi wzorami zdobionymi np. masą perłową.
 |
la filigrana |
Nasza wizyta w Cortinie wiąże się również z wydarzeniem sportowym, ale trochę innego rodzaju. Przyjechaliśmy na festiwal biegowy
Lavaredo Ultra Trail, podczas którego połowa z nas zamierza przebiec koronną trasę liczącą 120 km. Zanim jednak przepadniemy w
Dolomitach, chcemy bliżej poznać miasteczko, które zostało okrzyknięte ich królową.
 |
główny deptak Cortiny przygotowany na powitanie biegaczy |
***
Administracyjnie to wciąż Veneto, choć w przeprowadzonym w 2007 r. referendum większość mieszkańców opowiedziało się za przyłączeniem gminy do autonomicznej prowincji Bolzano w regionie Trydent-Górna Adyga. Etnicznie to Ladynia, kraina zamieszkała przez ludność o odrębnej kulturze, posługującą się własnym językiem (ladyńskim, podobnym do retoromańskiego używanego w Szwajcarii). Historycznie to już prawie Południowy Tyrol.
Może dlatego do włoskich klasyków kulinarnych podchodzi się tu bardzo luźno- w menu restauracji w Cortinie znaleźliśmy m.in. carbonarę przygotowaną z dodatkiem śmietany czy nawet... piwa, birramisù oraz... pizzę z ananasem. Warto spróbować tutaj innych, typowo lokalnych dań: np. casunziei, czyli pierogów z nadzieniem z ziemniaków, buraka i rzepy albo brukwi posypanych makiem oraz parmezanem. Inną miejscową specjalnością są podane w bulionie lub polane masłem knedle (canederli)- ze speckiem, serem albo szpinakiem.
 |
lokalne specjały: casunziei... |
 |
...i canederli. |
Aby zrozumieć lepiej charakter regionu, związanego od zarania z pasterstwem i gospodarką leśną, trzeba odwiedzić miejscowe muzeum etnograficzne. Na trzech piętrach zrewitalizowanego tartaku położonego nad potokiem Boite zgromadzono nie tylko stroje regionalne czy wyroby rzemieślnicze (dekoracje z kutego żelaza czy la filigrana), ale i makiety- średniowiecznego castello di Botestagno (dzisiaj w ruinie) czy tradycyjnych domostw ze zorientowanym na południe ra štua- pomieszczeniem, w którym mieszkańcy zbierali się i spędzali większość czasu. Muzeum objaśnia też znaczenie tzw. regole d'Ampezzo- początkowo przekazywanych ustnie, a następnie spisanych zasad pozwalających właściwie zarządzać ziemią przynależną lokalnej społeczności. Z ciekawszych eksponatów, nasza uwagę przyciągnęła księga porządkująca wzory... wycinane na uszach owiec po to, aby łatwo można było rozpoznać która rodzina opiekuje się konkretnym stadem (libro de ra nòdes).
 |
la filigrana w Muzeum Etnograficznym w Cortinie |
 |
libro de ra nòdes |
 |
makieta castello di Botestagno |
 |
makieta tradycyjnego domostwa |
Siedzibą administracji funkcjonującego do dziś złożonego systemu wspólnot górskich jest od 1957 r. Ciasa de Ra Regoles przy Piazza Angelo Dibona- prosty budynek z czterospadowym dachem wybudowany w XIX w. na potrzeby szkoły. W tym samym obiekcie mieści się również kolejne muzeum- sztuki nowoczesnej. Prezentowane tu obrazy i rzeźby zgromadził urodzony w Cortinie kolekcjoner- Mario Rimoldi, a na liście wystawionych na stałe autorów są takie nazwiska jak Giorgio de Chirico, Renato Guttuso czy Filippo de Pisis. Na nierzucającym się w oczy filarze na ostatnim piętrze ukrywa się nawet szkic Modiglianiego (w nie najgorszym towarzystwie weneckiej impresji Oskara Kokoschki). My trafiamy jeszcze na wystawę czasową poświęconą pracom Paolo Barozziego- lokalnego artysty, który oprócz dyń oraz tajemniczych statków malował również pejzaże przedstawiające otaczające Cortinę szczyty.
 |
muzeum sztuki nowoczesnej w Cortinie |
 |
palety znanych malarzy w Museo d'Arte Moderna Mario Rimoldi |
 |
Cortina d'Ampezzo w oczach Flippa de Pisis |
Miasto ma zresztą szczęście do pasjonatów- poza Rimoldim warto jeszcze wspomnieć o Rinaldo Zardinim, przyrodniku i paleontologu, który w trakcie swoich badań w Dolomitach wydobył około miliona (sic!) skamieniałości amonitów, głowonogów, ślimaków, gąbek, szkarłupni i małży. Część z tych znalezisk znajduje się w trzecim godnym odwiedzenia muzeum, zlokalizowanym tuż obok etnograficznego.
 |
zbiory muzeum paleontologicznego w Cortinie |
Jeśli tematyka któregoś z muzeum wydaje nam się szczególnie interesująca, i tak warto odwiedzić wszystkie trzy placówki- bilet łączony kosztuje 12 euro, natomiast do jednego wybranego obiektu- 8 euro.
***
A co kiedy obeszliśmy już całe miasteczko i kuszą nas sterczące ponad dachami Cortiny szczyty? Te zwieńczone strzelistymi turniami wydają się wyjątkowo magiczne-
Becco di Mezzodì czy
Cima Croda da Lago mienią się różnymi kolorami w zależności od pory dnia i pogody. Rankiem są różowe, w środku słonecznego dnia niemal białe, kiedy nadchodzi deszcz- stalowoszare, a o zachodzie słońca- intensywnie pomarańczowe. Chcielibyśmy już wyruszyć na szlak, ale połowa z nas nie może forsować się przed biegiem. Z pomocą przychodzi kolej linowa- ta do schroniska pod szczytem
Monte Faloria (2352 m n.p.m.) jest co prawda akurat w remoncie, ale nie zawodzi ,,strzała na niebie" (
Freccia nel Cielo) czyli
Funivia Tofana.
 |
Becco di Mezzodì i Cima Croda da Lago w świetle reflektorów |
Z dwoma przesiadkami (na stacjach Col Druscié i Ra Valles) dostaniemy się pod najwyższy szczyt w okolicy- Tofana di Mezzo (3244 m n.p.m.). Miła pani w okienku kasowym informuje nas dodatkowo, że ,,nie ma już śniegu", w związku z tym z górnej stacji zlokalizowanej przy Rifugio Cima Tofana (3172 m n.p.m.) można podejść na sam, oznaczony metalowym krzyżem, wierzchołek trzytysięcznika. Na Tofanę di Mezzo prowadzą właściwie dwie via ferraty- Via Lamon od północy i Gianni Aglio od południa, ale ich końcowe odcinki są (jak się okazuje) dostępne dla zwykłego śmiertelnika wysiadającego z wagonika kolejki tak, jak stał na deptaku w Cortinie- w niekoniecznie górskim obuwiu, z reklamówką z Conada w ręce. Wystarczy, że osobnik taki pozbawiony będzie strachu przed dość solidną ekspozycją.
 |
Tofana di Mezzo z tarasu widokowego przy Rifugio Cima Tofana |
Widoki spod Rifugio Cima Tofana zapierają bowiem dech w piersiach. Możemy podziwiać stąd nie tylko Cortinę w dole, nie tylko wszystkie Tofany i urocze, małe seledynowe jeziorko po zachodniej stronie masywu, ale też bardziej oddalone Marmarole czy takie smakowitości jak Marmolada (3342 m n.p.m., najwyższy szczyt Dolomitów) albo położony już w austriackich Stubaier Alpen Pan di Zucchero (3507 m n.p.m.). Nad tarasem widokowym szybują zaś wieszczki, czatujące na pozostawione przez turystów okruchy schroniskowego strudla.
 |
jeziorko pod szczytem Tofany di Dentro |
 |
widok w kierunku Cortiny |
 |
wagonik kolejki zmierzający ku Rifugio Cima Tofana |
Ale atrakcje czekają na nas również na pośrednich stacjach, przy czym na każdej z nich możemy spędzić dowolną ilość czasu (pamiętając tylko o tym, że ostatni w ciągu dnia zjazd ze szczytu następuje o godzinie 16:50). Ra Valles chlubi się ,,najwyżej położoną pizzerią w Dolomitach", a na przełęczy Druscié działa wine bar. Po wyskoczeniu z wagonika kolejki możemy też wyruszyć na okoliczne szlaki- my z wiadomych względów testujemy tylko krótką pętlę do
Lago Po' Druscié. Przy ścieżce, zaczynającej się przy obserwatorium astronomicznym i oznaczonej jako ,,Astroring" znajdują się tablice opisujące różne elementy kosmosu. Wychodząc na polanę, na której wylądowały cztery obłe kapsuły, jesteśmy więc przekonani, że to jakiś rodzaj statku kosmicznego... dopiero później doczytujemy, że mamy do czynienia z nowoczesnym systemem
O’BELLX™, służącym do zarządzania ryzykiem lawinowym poprzez wywoływanie (z pomocą eksplozji mieszanki gazów) mikrolawin, spychających ze zbocza nadmiar nagromadzonego śniegu.
Jezioro,
do którego docieramy z przełęczy po niespełna dwudziestu minutach,
ukrywa się w niecce z białego kamienia. Jest równie seledynowe jak to
pod szczytami Tofan, a z lotu ptaka ma kształt serduszka. Jest tylko
jeden minus- nie można się w nim kąpać...
 |
Ra Valles- wagonik kolejki zmierzający ku Rifugio Cima Tofana |
|
 |
w drodze nad jezioro Po' Druscié- nad nami wagonik kolejki z Col Druscié do Ra Valles |
 |
kosmiczne kapsuły antylawinowe w pobliżu Col Druscié |
 |
Lago Po' Druscié |
Oto zobaczyliśmy więc całą Królową- zarówno z dołu, jak i z góry. A jutro? Jutro czas na bliższe zapoznanie się z jej poddanymi...
< następny post
Komentarze
Prześlij komentarz