Koniec nie tylko drogi bitumicznej 7/7. Polanica i okolica.
Trasa: Polanica-Zdrój> (zielonym szlakiem) Piekielna Przełęcz > (żółtym szlakiem) Szczytna> (żółtym) Bobrowniki > (niebieskim szlakiem) Pod Wolarzem > (czerwonym szlakiem) Wolarz > (jakimś cudem) Przełęcz Sokołowska > Polanica-Zdrój
Długość trasy: ok. 24 km
Czas przejścia: 5 godzin 30 minut
Z centrum Polanicy-Zdroju wychodzimy zielonym szlakiem, wyprowadzającym w okolice letniego toru saneczkowego, a następnie na punkt widokowy na zboczu Garncarza, opisywany przez umieszczoną w pobliżu tablicę z nagłówkiem ,,Piekielna Pętla MTB" jako ,,Zacisze Jerzego".
Następnym punktem orientacyjnym na trasie są Skały Malwa (od nazwy położonego u ich stóp sanatorium), na których poprowadzono kilka dróg wspinaczkowych o fantazyjnych nazwach (Umarlak, Żywczak, Dzieci Wielbłąda...). Idąc dalej przez las, dochodzimy do kamieniołomu Szczytna- Zamek. Wstępu do niego bronią tablice z zakazem oraz ułożone starannie bloki piaskowca.
Na Piekielnej Przełęczy, po zapoznaniu się z historią straszącego w okolicy Jaśka-Ptaśka, porzucamy szlak zielony na rzecz żółtego. Mijamy restaurację Piekiełko i podążamy dalej w kierunku Szczytnej. Po drodze dajemy się skusić tabliczce kierującej do Krzyża Misyjnego wykutego z piaskowca w XIX w. Po powrocie na szlak, dochodzimy do położonego na Szczytniku (589 m n.p.m.) zamku Leśna Skała, który obecnie pełni funkcje zakładu opiekuńczego dla niepełnosprawnych umysłowo. Jego neogotycka architektura, zwłaszcza w otoczeniu drzew jeszcze pozbawionych liści, sprawia raczej przygnębiające wrażenie. Za to w pobliżu zamku znajduje się punkt widokowy, z którego można podziwiać panoramę Obniżenia Dusznickiego i otaczających go wzniesień.
(Uwaga, łamaniec językowy) Schodzimy ze szczytu Szczytnika do centrum Szczytnej. Teraz droga bitumiczna prowadzi nas obok rzeźby Jana Nepomucena, obok dworca kolejowego i do dawnej wsi, a obecnie dzielnicy Szczytnej - Bobrownik. Wreszcie wchodzimy do lasu, gdzie czerwony szlak proponuje nam wspięcie się po stromym zboczu na Wolarza (852 m n.p.m.).
Wszystko idzie gładko aż do momentu, kiedy zaczynamy z Wolarza schodzić. Docieramy do szerokiej drogi pożarowej, którą teoretycznie szlak powinien przecinać, ale znaków po drugiej stronie nie widać. Widać za to ślady po wycince drzew. Próbujemy najpierw iść na azymut, ale las robi się coraz gęstszy. Potem chwytamy się ścieżek wydeptanych przez zwierzęta. W końcu dochodzimy do drogi, która oczywiście nie jest szlakiem czerwonym. Z jej pomocą odnajdujemy wytyczony niedawno, a więc nie zaznaczony na naszej mapie laminowanej, szlak czarny prowadzący (jak się później okazuje) na Kamienną Górę. Nie ufając nieznanemu nam szlakowi, przegapiamy wejście na taras widokowy i schodzimy od razu ku Przełęczy Sokołowskiej.
Z przełęczy wiemy już jak dojść do Polanicy-Zdroju. Pora na relaks w parku zdrojowym, gnocchi z batatów w restauracji La Nonna i zdjęcia z Polarkiem, upamiętniającym wyznaczenie przez naukowców właśnie w Polanicy granicy występowania lądolodu skandynawskiego na Ziemi Kłodzkiej. Zamykamy ostatni rozdział naszej wędrówki.
Wszystko idzie gładko aż do momentu, kiedy zaczynamy z Wolarza schodzić. Docieramy do szerokiej drogi pożarowej, którą teoretycznie szlak powinien przecinać, ale znaków po drugiej stronie nie widać. Widać za to ślady po wycince drzew. Próbujemy najpierw iść na azymut, ale las robi się coraz gęstszy. Potem chwytamy się ścieżek wydeptanych przez zwierzęta. W końcu dochodzimy do drogi, która oczywiście nie jest szlakiem czerwonym. Z jej pomocą odnajdujemy wytyczony niedawno, a więc nie zaznaczony na naszej mapie laminowanej, szlak czarny prowadzący (jak się później okazuje) na Kamienną Górę. Nie ufając nieznanemu nam szlakowi, przegapiamy wejście na taras widokowy i schodzimy od razu ku Przełęczy Sokołowskiej.
Z przełęczy wiemy już jak dojść do Polanicy-Zdroju. Pora na relaks w parku zdrojowym, gnocchi z batatów w restauracji La Nonna i zdjęcia z Polarkiem, upamiętniającym wyznaczenie przez naukowców właśnie w Polanicy granicy występowania lądolodu skandynawskiego na Ziemi Kłodzkiej. Zamykamy ostatni rozdział naszej wędrówki.
Komentarze
Prześlij komentarz