Lampion co nie daje blasku

zachód słońca nad Rusałką


Jako że jesteśmy już zaznajomieni z profilem działalności poznańskiego Hadesu i lubimy co trzeba (patrz: Lampiony, znaczniki, piktogramy), nie przegapiliśmy informacji o możliwości odbycia kolejnego treningu na orientację, tym razem w rejonie jeziora Rusałka.

Drukujemy oczywiście mapę trasy zaawansowanej. Na dodatkowy poziom trudności wchodzimy dzięki odpowiedzialnemu za drukowanie urządzeniu wielofunkcyjnemu, które postanawia właśnie oszczędzać żółty tusz. Na naszej kopii tereny leśne nie różnią się wiele od akwenów wodnych...


Tak POWINNA wyglądać mapa udostępniona przez Hades


Niezrażeni przeciwnościami, w sobotę po południu meldujemy się w okolicach parkingu przy Rusałce, gdzie zaczyna się zabawa. Powstrzymujemy się od nabycia grzańca na wynos w lokalnym barze. Rozgrzaliśmy się już zresztą po drodze, biegnąc do widocznego ze ścieżki lampionu, który okazał się punktem kontrolnym trasy rodzinnej

Uważnie odliczamy skrzyżowania ścieżek, aby dotrzeć do naszego pierwszego punktu, gdy zbija nas z tropu biegacz z mapą w ręce. - Nie sądzicie, że trójka jest nieco przestawiona?- rzuca i kieruje się ku jedynce. Na temat trójki nie mamy jeszcze nic do powiedzenia, tym razem postanowiliśmy bowiem zacząć zaliczać punkty wg kolejności numeracji. Inni najwyraźniej nie. 

Odhaczywszy numer jeden, decydujemy sprawdzić nasze umiejętności posługiwania się kompasem, udając się do dwójki na azymut. Wychodzi średnio, bo zamiast na zachód, kierujemy się na północny zachód i ładujemy się prosto w ukryte w trzcinach stado dzików. Na szczęście są równie przerażone jak my. Kiedy pod nogami robi nam się coraz bardziej mokro, już wiemy, że zboczyliśmy z trasy. Ratujemy się GPS-em, po czym potulnie wracamy do ścieżki. Odnajdujemy (chyba nie przestawioną) trójkę, po czym postanawiamy odpuścić sobie część zlokalizowaną w okolicy fortu Stockhausen, skupiając się na najbliższym otoczeniu Rusałki. O kolejności już zapominamy. Tymczasem w głębi lasu dostrzegamy biało- pomarańczowy kształt. Czyżby to był punkt drugi? Pędzimy w jego kierunku, ale na miejscu coś się nie zgadza. Brakuje znacznika z numerem, w okolicy nie widać też korzenia ani powalonego drzewa. Stawiamy na mapie znak zapytania, po czym udajemy się na dalsze poszukiwania. (Później okaże się, że to nie był punkt drugi, ani w ogóle lampion postawiony przez Hades).


tajemniczy lampion- zmyłka


Po niepowodzeniach z dwójką, radzimy sobie już znacznie lepiej. Bez problemu namierzamy doły (z jednego z nich przeganiając zająca), małe zagłębienia oraz suche rowy. Odpuszczamy dopiero kiedy zaczyna robić się ciemno, lampiony- wbrew swojej nazwie- nie oświetlają bowiem lasu.


lampion, a nie świeci- ostatni punkt trasy zaawansowanej

Komentarze