Zamki i wulkany 1/4. Z biegiem Bobru.



Trasa (zielonym szlakiem Zamków Piastowskich): Jelenia Góra (PKP)> Jelenia Góra (rynek)> Wzgórze Krzywoustego> elektrownia wodna Bobrowice III/IV> Gościniec Perła Zachodu> Siedlęcin> Wrzeszczyn, zapora> Kapitański Mostek> Pokrzywnik> Maciejowiec> Radomice> Lenno- Zamek

Długość trasy: 27, 4 km

Czas przejścia (nie licząc wejścia na wieżę widokową na Wzgórzu Krzywoustego i zwiedzania Wieży Książęcej w Siedlęcinie): 5 godzin 30 minut


Trasa: Jelenia Góra, PKP – Wleń, ruiny zamku Piastowskiego | mapa-turystyczna.pl


Wysiadłszy z pociągu na dworcu w Jeleniej Górze, zostajemy natychmiast otoczeni przez taksówkarzy, którzy chcą zawozić nas do Karpacza. Wyrywamy się z ich objęć, mamy bowiem mniej oczywiste plany. Zamiast pchać się w zatłoczone zapewne w długi weekend Karkonosze, zamierzamy pokonać wiodący przez Pogórze Izerskie ku granicy z Górami Kaczawskimi fragment Szlaku Zamków Piastowskich. 

Ulicą 1. Maja dochodzimy do starówki, co zwiastuje widoczna z daleka, zwieńczona cebulastym hełmem żółta wieża cerkwi apostołów Piotra i Pawła. W jej murze odznaczają się dwa krzyże, prawdopodobnie pokutne*- jeden z rytem miecza oraz kuszy, drugi z niejasnym rysunkiem (drabiny...?). 


krzyże pokutne w murze jeleniogórskiej cerkwi

Zielony szlak- nie wiedzieć czemu- omija rynek szerokim łukiem. Ignorując jego zalecenia, przechodzimy przez Bramę Wojanowską. 


jelenie z Jeleniej Góry

Wędrując pośród pastelowych kamieniczek, co chwilę natykamy się na czające się w zaułkach parzystokopytne różnych rozmiarów i stylów. Jako pierwszy rzuca nam się w oczy młody byczek odlany z brązu przez gruzińskiego scenografa, Lewana Mantidze. Na rynku zamontowano rogatą głowę z okazji 900- lecia miasta, stoi tu też amatorska instalacja z metalu i czerwonego tworzywa sztucznego przeniesiona (tymczasowo?) z drogi wyjazdowej do Wrocławia. Pod nogami plączą się małe jelonki nawiązujące do trendu rozpoczętego przez wrocławskie krasnale, a kontynuowanego ochoczo przez gnieźnieńskie króliki czy nowotarskie owce. Podwale zdobi z kolei imponująca rzeźba Vahana Bego, artysty ormiańskiego pochodzenia. Bego oprócz jelenia stworzył dla miasta również ,,Porwanie Europy" (do zobaczenia na skrzyżowaniu ul. 1 Maja z Pocztową, przy zielonym szlaku) oraz wyłaniającego się ze ściany ratusza szczudlarza. Fani Strachów na Lachy kojarzą pewnie tego rzeźbiarza i malarza jako autora charakterystycznych, czarno- białych okładek albumów zespołu. 


szczudlarz jeleniogórski Vahana Bego


Skąd wziął się jednak jeleń, który wywędrował na ulice miasta z jego herbu? Legenda głosi, że to książę Bolesław Krzywousty, napotkawszy na polowaniu w nadbobrzańskich lasach wyjątkowo dorodnego i silnego byka, postanowił założyć tutaj gród. Badania archeologiczne datują jednak wały pozostałe po zamku na wznoszącym się ponad Jelenią Górą wzgórzu dopiero na koniec XIII w. Oznaczałoby to, że jeśli któryś z władców został tutaj zauroczony przez jelenia, to mógł to być co najwyżej Bolesław II Rogatka lub któryś z jego synów- Bernard Zwinny lwówecki tudzież Bolko I Surowy jaworsko- świdnicki.


średniowieczni wojowie pilnują ścieżki na Wzgórze Krzywoustego

Właśnie na Wzgórze Krzywoustego (nazwy po wynikach badań archeologicznych nie zmieniono) prowadzi nas ze Starego Miasta zielony szlak. Na przełomie XIX i XX w. na szczycie funkcjonowała restauracja, a w 1911 r. ustawiono jeszcze wieżę widokową, nadając jej- zgodnie z panującą wówczas modą- imię cesarza Wilhelma. Wieża, po licznych zabiegach renowacyjnych, zachowała się do dziś, ale zamiast ,,Kaiserturm" mówi się teraz na nią bardziej pieszczotliwie- Grzybek. Na górnym tarasie widokowym pod charakterystycznym ,,kapeluszem" nie tylko dowiadujemy się, że Wiola kocha Tomaska, ale i mamy okazję zobaczyć rozległą panoramę Jeleniej Góry. W tle, nieco zamglone (co nie świadczy dobrze o jakości powietrza) rysują się Karkonosze.


widok z Grzybka na Jelenią Górę


wnętrze wieży widokowej na Wzgórzu Krzywoustego

Z Wzgórza Krzywoustego schodzimy do ścieżki pieszo- rowerowej poprowadzonej wzdłuż rzeki Bóbr. Za mostem kolejowym napotykamy cudowne źródełko, do którego ustawiła się akurat kolejka żądnych wody i cudów. Należy jednak zaznaczyć, że cudowność polega w tym przypadku nie na leczeniu wszelakich dolegliwości, ale - jak mówią ludowe podania- na wydobywaniu z pijących płyn tryskający ze skały... prawdy. Przy źródełku odbywały się średniowieczne sądy boże nad podejrzanymi np. o zdradę małżeńską. 

Za strzałkami kierującymi na ścieżkę poetów, pamiątkę po dawnym parku romantycznym, odbijamy z drogi bitumicznej w górę. Ponad dywanem z opadłych klonowych liści srebrzą się uprawiane często w ogrodach, a rzadko spotykane dziko w polskich lasach, judaszowe talarki czyli łuszczynki miesiącznicy.


judaszowe srebrniki w dawnym parku romantycznym w Borowym Jarze

Kilka kroków od ścieżki znajduje się punkt widokowy Trafalgar. Autor nazewnictwa był widocznie zafascynowany geografią Półwyspu Iberyjskiego- w okolicy znajdziemy też skałkę ochrzczoną mianem Gibraltar. Zamiast oceanu, z dolnośląskiego Trafalgaru dostrzeżemy Górę Gapy oraz, ledwo widoczną pomiędzy drzewami, wijącą się u jej podnóża nitkę Bobru.


widoki z Trafalgaru

Pomiędzy pniami zaczynają prześwitywać czerwone i niebieskie skręcone rury. To nie park rozrywki, ale urządzenia elektrowni wodnej Bobrowice. Łączymy się na powrót z oznaczoną na żółto trasą rowerową, aby wspólnie, po wyginających się hałaśliwie pod stopami arkuszach ryflowanej blachy wyrównującej ścieżkę, dotrzeć do gościńca Perła Zachodu.


gościniec Perła Zachodu nad Jeziorem Modrym

Dopadają nas wspomnienia z Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej. Od tej strony, mostkiem przez Jezioro Modre, docieraliśmy na punkt kontrolny z Jeżowa Sudeckiego! Tutaj, na tarasie gościńca, połowa z nas ratowała obolałe stopy bandażem! Kręcimy się chwilę dookoła, po czym ruszamy- inaczej niż na przejściu- w kierunku Siedlęcina.

Już z daleka widać górującą nad wsią sylwetkę, przytłaczającą nawet wyróżniający się zazwyczaj w krajobrazie niewielkich miejscowości kościół. To średniowieczna wieża książęca, zaplanowana z rozmachem przez Henryka I jaworskiego. 


 książęca wieża mieszkalna w Siedlęcinie

Wewnątrz obiektu zachowały się oryginalne stropy, które (po analizie słojów drewna) pozwoliły historykom architektury określić dokładną datę powstania wieży na rok 1314. Oprócz stropów godne uwagi są również polichromie, przedstawiające legendę o sir Lancelocie z Jeziora, jednym z rycerzy Okrągłego Stołu, a także widoczne na ostatniej kondygnacji ślady krenelażu, wieńczącego oryginalnie wieżę. Krenelaż zamurowano pod koniec XVIII w. W tym samym okresie zasypano również część fosy oraz wzniesiono dwór, w którym mieści się obecnie kasa biletowa oraz kiosk z pamiątkami. Kupując bilety (w cenie 10 zł od osoby), dowiadujemy się, że uprawniają nas one do zniżki przy zwiedzaniu innego obiektu w Dolinie Bobru, czyli Zamku we Wleniu. Cieszy nas to, ponieważ zamierzamy dotrzeć do Wlenia jeszcze dziś (aczkolwiek śpieszyć się nie trzeba, ponieważ oferta zniżkowa jest podobno ważna nawet kilka lat). Przed rozpoczęciem samodzielnego zwiedzania, można obejrzeć 15- minutowy film wprowadzający, dzięki któremu poznamy losy wieży od budowy przez przejście- za sprawą wdowy po Henryku I - w ręce rycerskiego rodu von Redern (przez co wieża bywa nazywana niewłaściwie rycerską), a następnie (pomijając mniej istotne zmiany właścicieli) w posiadanie von Schaffgotschów. Dzisiaj jej opiekunem jest fundacja Zamek Chudów.


dziedziniec pomiędzy dworem a wieżą książęcą


dziedziniec pomiędzy dworem a wieżą książęcą


wejście do wieży książęcej


polichromie w Wielkiej Sali


niedokończona dekoracja malarska


widok z okna wieży książęcej


więźba dachowa nad ostatnią kondygnacją



ostatnia kondygnacja, okna wstawione w pasie dawnego krenelażu


Z Siedlęcina podążamy dalej malowniczą ścieżką wzdłuż brzegu Bobru. Przy elektrowni we Wrzeszczynie przechodzimy na drugą stronę rzeki po zaporze. Bóbr rozlewa się najpierw w Jezioro Wrzeszczyńskie, a potem w Pilchowickie (oba to jeziora zaporowe, podobnie jak Jezioro Modre, nad którym znajduje się Perła Zachodu). Po drodze mijamy wielu wędkarzy, korzystających ze słonecznej pogody, a także mężczyznę prowadzącego konia.

Poniżej działającej cynkowni w Barcinku, odnajdujemy zarośnięte ruiny dawnej papierni. Uruchomioną pod koniec XIX w. fabrykę na początku XX w. oddalono od rzeki w związku z budową zapory w Pilchowicach oraz unowocześnieniem produkcji (woda nie była już niezbędna do napędzania maszyn). Na terenie ,,nowej" papierni znajduje się dzisiaj właśnie firma zajmująca się konstrukcjami stalowymi.


mostek przez Kamienicę


Mostek bez barierek przeprawia nas przez Kamienicę (dopływ Bobru). Dalej ścieżka pnie się pod górę, aby doprowadzić do wyposażonego na szczęście w poręcze Mostku Kapitańskiego, czyli mocno eksponowanego punktu widokowego. Szlak zielony omija go, skręcając na rozwidleniu ostro w lewo, ale możliwość dojścia do czegoś ciekawego zapowiada niebieski trójkąt na białym tle. 



punkt widokowy Mostek Kapitański...



...i widoki z Mostku Kapitańskiego


Z tego miejsca moglibyśmy ruszyć dalej niebieskim szlakiem, który doprowadziłby nas do zapory w Pilchowicach i dalej, ku mostowi kolejowemu, słynnemu dzięki planom wysadzenia go na planie kolejnej części ,,Mission Impossible". Moglibyśmy, gdyby dzień w listopadzie nie był taki krótki. Na wszelki wypadek wzięliśmy ze sobą czołówki, ale i tak wolelibyśmy dotrzeć do Wlenia przed zmrokiem. 

Trzymamy się więc szlaku zielonego, choć w Pokrzywniku, przechodzącym płynnie w Maciejowiec, jest kolejna pokusa wydłużenia wędrówki- tym razem żółtym szlakiem w stronę Dzikiego Wąwozu z Dzikim Wodospadem. Oprócz tego pojawia się ochota przenocowania w stuletnim domu oraz chęć przyjrzenia się bliżej okazałej bryle renesansowego pałacu. Zwalczamy jakoś je wszystkie, mknąc dalej ku Radomicom.



renesansowy dwór w Maciejowcu


Tutaj trzeba przetrwać dłuższy odcinek deptania asfaltu. Na pocieszenie jest do zobaczenia mural ,,Gniazdowanie" Wojciecha Kołacza z Wrocławia, zdobiący ścianę remizy strażackiej. 

W okolicach Kleczy, zanim jeszcze na chwilę zanurzymy się w lesie, natrafiamy na przydrożny krzyż pokutny. I pomyśleć, że w zeszłym roku nie wiedzieliśmy o takich krzyżach jeszcze nic, a teraz, po dokształceniu w ramach Strzelińskiego Rogainingu, wpadamy na nie co chwilę.



krzyż pokutny przy drodze z Radomic do Kleczy



Robi się już szaro, kiedy wychodzimy na szosę prowadzącą do Wleńskiego Gródka. Na wzgórzu po prawej stronie majaczą jakieś kształty, które przypominają nam ruiny... a są czymś zupełnie innym, co okaże się później, w świetle dnia. Z daleka widać wieżę zamku na wzgórzu, znaczącą cel naszej dzisiejszej wędrówki.





***

Po zameldowaniu się w pensjonacie pod zamkiem Lenno (Lenno to jedna z historycznych nazw Wlenia), podejmujemy jeszcze próbę zejścia z Zamkowej Góry (384 m n.p.m.) do centrum miasta. Jest już całkiem ciemno, ale mamy przecież ze sobą czołówki. Przy północno- zachodnich murach iluminowanej w kolorach polskiej flagi warowni napotykamy oznaczenia żółtego szlaku, których- notabene- wcale nie powinno tam być. Wkrótce zresztą znikają, a my- omiatając światłem lampki podłoże zasłane opadłymi liśćmi- zaczynamy wątpić czy jesteśmy jeszcze na jakiejkolwiek ścieżce. Wkrótce mamy już pewność, że nie jesteśmy, a zbocze zaczyna robić się coraz bardziej strome. Pragnąc uniknąć upadku w przepaść, trawersujemy je w kierunku południowo- wschodnim, aż wreszcie dochodzimy do jakiegoś płotu. Tu nie mamy już innego wyjścia niż zejście (a właściwie bardziej zjazd) po skarpie do szosy. Umazani ziemią, z liśćmi we włosach, robimy zakupy na stacji benzynowej. Badamy też okolice rynku, gdzie spotykamy tajemniczego mnicha z lampą naftową. Wracamy do Wleńskiego Gródka już bezpiecznym wariantem, czyli ulicą Górską. Po zmroku jest nieoświetlona, ale mamy przecież ze sobą czołówki.

-------------------------------------------------------------------------------

* Krzyż pokutny- wg tradycji z XIII- XVI w. (przyniesionej na ziemie zachodniej Polski wraz z niemieckimi osadnikami), krzyż stawiany przez zabójcę w miejscu zbrodni (lub innym, wybranym przez rodzinę zmarłego- najczęściej przy drodze, szlaku handlowym- w miejscu wyeksponowanym) jako znak ostatecznego pojednania z krewnymi ofiary. Krzyż taki opatrzony był często rytem przedstawiającym narzędzie, którym dokonano mordu- np. miecz, topór albo... drabinę. Wystawienie krzyża było ostatnim etapem wypełnienia umowy pokutnej, zawierającej szereg powinności zabójcy, wśród których najważniejsze było zadośćuczynienie finansowe.

Komentarze