KDB kontra kesze


Jeśli ktoś wybrał się w niedzielę pobiegać po Wartostradzie na Bielnikach albo wyszedł na spacer z psem po tamtejszych ogródkach działkowych, mógł nas przypadkiem zauważyć, przedzierających się przez najeżone kolcami chaszcze porastające strome zbocze opadające ku ogrodzeniu Rodos. A gdyby, zaniepokojony, podszedł do nas i zapytał co robimy, my- ubłoceni, pokłuci, z niezdrowym błyskiem w oku-  odpowiedzielibyśmy mu pytaniem na pytanie: Po co śruba w drzewie?!

Skoro z takim zapałem przeszukujemy niezbyt atrakcyjną okolicę, mogłoby się wydawać, że coś tam zgubiliśmy. Ale nie zgubiliśmy- chociaż bardzo chcielibyśmy znaleźć. Postanowiliśmy urozmaicić sobie tradycyjny spacer po Dębinie, instalując aplikację Geocaching i próbując odszukać rozsiane po okolicy skrytki. Po pierwszym podejściu na Bielnikach, mimo odczytania wskazówki ze śrubą, w starciu kesze kontra Koniec Drogi Bitumicznej mamy jednak 1:0. 

Przenosimy się za Most Przemysła I i kierujemy się ku całej serii skrytek poukrywanych przez osobę kryjącą się pod pseudonimem valentin02. Przy pierwszej znowu mamy fiasko, przez co kiełkować zaczyna w nas podejrzenie, że brak nam talentu do tej zabawy. W opisie trudność oznaczona jest przecież na zaledwie 1,5/5... Nie poddajemy się jednak, bo przecież do trzech razy sztuka. I rzeczywiście, po kilkunastu minutach węszenia wokół koordynatów trzeciej skrytki, wreszcie jest przełom. Trzęsącymi się z emocji dłońmi podnosimy zieloną, plastikową fiolkę z logbookiem... aby przypomnieć sobie, że nie zabraliśmy ze sobą nic do pisania. Tymczasem wszystkie dębińskie kesze to skrytki w rozmiarze ,,mikro", w których mieści się jedynie książeczka do podpisów, bez ołówka nawet, a tym bardziej bez ,,przedmiotów podróżnych", które stanowią dodatkowy smaczek geocachingu. No trudno, dziś oznaczymy więc nasz sukces jedynie w aplikacji. 


mikrokesz z logbookiem w środku

Po przełomowej skrytce idzie już łatwiej. Powoli rozgryzamy sposób myślenia valentina02, dzięki czemu niemal trzygodzinne kręcenie się po Lasku Dębińskim kończymy z bilansem 9 odnalezionych keszy. A kiedy stwierdzamy, że będziemy powoli wracać do domu, na ścieżce w pobliżu parkingu leśnego znajdujemy też... długopis.

Pierwsze zetknięcie z geocachingiem (w terenie oraz na internetowych stronach tematycznych) rozbudza w nas chęć na jeszcze. Kto wie, może niedługo założymy też własną skrytkę? Taką o trudności 5/5, zamaskowaną mchem, muszlą ślimaka albo sztucznym pająkiem...?



< następny post

poprzedni post >


Komentarze