Tym razem kropka jest niebieska 12/13. Legendarny odcinek Krasiczyn- Dynów, cz.2



Trasa: Piątkowa> (bez znaków) Nad Kotowem> (szlakiem karpackim) Pracówka> Dylągowa> Dynów> Bachórz> Laskówka> Jawornik Polski> (bez znaków) Hadle Szklarskie

Długość trasy: 4,5 km dojścia z Piątkowej do Rozdroża nad Kotowem + 35 km szlakiem karpackim + 2 km dojścia z Jawornika do ZPP Hadle Szklarskie

Czas przejścia: 9 godzin 30 minut


Nagrana trasa: Piątkowa- Hadle Szklarskie | mapa-turystyczna.pl


Śniadanie w agroturystyce w Piątkowej teoretycznie serwowane jest od 8:00, ale biada temu kto chce zgodnie z zasadami dobrego wychowania zjawić się w jadalni punktualnie. Już za piętnaście ósma słychać na schodach kroki niemal piętnastki wygłodniałych rowerzystów. W błyskawicznym tempie znika ze stołu wiejski chleb, znika wiejskie masło, znikają długo dojrzewające wędliny oraz wiejski twaróg. Na szczęście nie czekaliśmy do 8:00.


cerkiew w Piątkowej o poranku

Po śniadaniu wracamy do cerkwi św. Dymitra, a stamtąd przez las i łąkę do Rozdroża nad Kotowem. Jesteśmy znów na szlaku karpackim. Początkowo idziemy szeroką drogą skrajem lasu. Znaki najpierw są, później ich nie ma, ale przecież nie przegapilibyśmy żadnej możliwości skrętu... Pik, pik, pik- zegarek sygnalizuje zboczenie z trasy. Rozglądamy się. Na wprost elegancka droga, prowadząca jednak ku przeraźliwemu warkotowi oznaczającemu prawdopodobnie intensywne ,,prace leśne". Na prawo tylko gąszcz. Dostrzegamy coś, co mogło być ścieżką, zanim zniknęło pod naporem roślinności i rozjeżdżonego błota. Zegarek twierdzi, że podążamy w dobrym kierunku. Lawirujemy pomiędzy powalonymi pniami, kałużami oraz kłującymi pędami, aż natykamy się na parę grzybiarzy. 

- Grzybów tu nie znajdziecie!- oznajmiają niemal z groźbą w głosie, jakby na przekór dzierżonym w dłoniach ogromnym wiklinowym koszom.

- My nie po grzyby, usiłujemy iść niebieskim szlakiem- tłumaczymy się.

Grzybiarze naradzają się chwilę, stwierdzają, że szlak owszem jest- choć nieco bardziej na lewo. Ale czy tam nie tną? Nie, przy szlaku nie tną, można iść. 

Można iść, no to idziemy, lawirując pomiędzy powalonymi pniami, kałużami oraz kłującymi pędami. W pewnym momencie odnajdują się nawet znaki, wymalowane na drzewach wzdłuż traktu porośniętego sięgającymi powyżej pasa łodygami kwitnącego na różowo sadźca konopiastego. Brniemy przez łodygi. W końcu wydostajemy się na szosę z widokiem na różowy jak kwiaty sadźca kościółek w Piątkowej. (Co ciekawe, kościół o identycznym kształcie, ale w innej kolorystyce, znajduje się w Ropience w gminie Ustrzyki Dolne). I pomyśleć, że od cerkwi do kościółka mogliśmy dojść właśnie taką, wygodną szosą... No ale wtedy nie mielibyśmy zaliczonego fragmentu szlaku. I to, zdaje się, najbardziej hardcore'owego fragmentu.


kościół z lat międzywojennych w Piątkowej

Od Dynowa dzieli nas jeszcze kilkanaście kilometrów, a więc spodziewamy się, że to nie koniec atrakcji. Nie mylimy się. Mijając pojedyncze zabudowania, wchodzimy ładną drogą w las, a zegarek niemal natychmiast sygnalizuje opuszczenie trasy. Każe nam wskakiwać w zarośla tuż obok drzewa, na którym wymalowane jest niebieskie oznaczenie, bez strzałki. Targają nami wątpliwości. Z jednej strony domyślamy się, że szlak mógł zmienić przebieg, z drugiej- boimy się zawierzyć niebieskim paskom, którym czasami zdarza się znikać. Wiemy też, że znakarze z Pogórzy strzałek używają niezmiernie rzadko... 

Podejmujemy decyzję o podążaniu za trackiem, ale nie jest to chyba decyzja dobra. Ścieżki właściwie nie ma. Są jeżyny, krzaki, strumienie. Wychodzimy na jakąś drogę, a ta zaczyna odchylać się w niepożądanym kierunku. Rozpoczynamy pracę z mapą papierową. Idziemy jeszcze chwilę odchylającą się niepokojąco drogą aż... docieramy do porzuconego szlaku. Postanawiamy ufać znakarzom nieco bardziej. Jak im tu jednak ufać, kiedy już na pierwszym rozwidleniu niebieskich pasków brak? Na każdym kolejnym rozstaju dróg trzeba wypuszczać się na zwiady we wszystkie wychodzącą zeń odnogi. Na trzecim z rzędu nie mamy już siły, postanawiamy więc po prostu w miarę trzymać się kierunku na Dylągową

Na skraju wsi odnajdujemy oznaczenia oraz gościniec, którym doszlibyśmy pewnie aż do Pawłokomy, gdyby nie napominający dźwięk zegarka. Przez pole koło kapliczki skręcamy na zachód aby złapać uciekający po raz kolejny szlak. 

Przez most na Sanie wchodzimy do Dynowa. Przed nami 6- kilometrowy odcinek przez cywilizację. Na rynku za plecami Władysława Jagiełły spłukujemy z siebie trudy wędrówki w miejskiej fontannie. Kupujemy lody rzemieślnicze wypatrzone na wielkiej tablicy pośród amerykańskich, z posypką i polewą. 


atrakcje Dynowa

Ulica Grunwaldzka przechodzi w Węgierską, a Dynów przechodzi płynnie w Bachórz. Za rondem zaciekawia nas zabytkowa stacja kolejki wąskotorowej, wybudowanej na przełomie XIX i XX w. na potrzeby obsługi cukrowni w Przeworsku.

 


 

W okolicach piekarni o intrygująco podniosłej nazwie ,,Genesis", tuż za poszukującym ogrodnika parkiem krajobrazowym, otaczającym ruiny dworu Krasickich/Skrzyńskich, wraz ze szlakiem zielonym odbijamy na północ. A potem skręcamy w pole. Zastanawiając się z której strony ominąć wybudowany po środku pola dom, dochodzimy do opadającego stromo w dół zbocza porośniętego pokrzywami. Na lewo od domu zbocze jakby łagodnieje, ale pokrzywy gęstnieją. Już prawie jesteśmy zdecydowani przedzierać się przez nie, kiedy dostrzegamy w dole jeszcze jedną przeszkodę- całkiem głęboki strumień z wodą o rdzawej barwie. Wycofujemy się, szukamy na prawo. Wreszcie za szpalerem drzew odnajdujemy mostek. Jeśli można tak nazwać przerzucony w poprzek strumienia betonowy słup telekomunikacyjny...



Znów przez las i przez pola. W Laskówce goni nas banda wiejskich kundli. I znów przez las i przez pola. Dochodzimy do Jawornika Polskiego. Za tylną ścianą jakiegoś budynku siedzą panowie z piwkiem, po czym poznajemy że niedaleko musi być sklep. Zaopatrujemy się spożywczo, po czym ruszamy w stronę kościoła i dalej asfaltówką. Na rozdrożu szlak ucieka na zachód, ale my uparcie idziemy dalej prosto, ku Hadlom Szklarskim, gdzie przenocujemy w schronisku młodzieżowym przy zespole parkowo- pałacowym. 

W pałacu odbywa się akurat wesele. A my świętujemy pokonanie legendarnego odcinka Krasiczyn- Dynów oraz ostatnią noc na szlaku karpackim.


dwór z lat 20. XX w. w Hadlach Szklarskich

-------------------------------------------------------------------------------
Edit: Na mapie u góry posta widać, że nasza trasa w kilku miejscach nie pokrywa się z przebiegiem niebieskiego szlaku. Wynika to częściowo z pobłądzenia, a częściowo z faktu, że kiedy wyruszaliśmy na wędrówkę z Grybowa do Rzeszowa, szlak był jeszcze stosunkowo mało popularny, a więc nikt nie zgłaszał serwisowi mapaturystyczna.pl (z którego korzystaliśmy) ewentualnych błędów. Wraz ze wzrostem popularności szlaku,  nieprawidłowe przebiegi zostały skorygowane i w tej chwili można już chyba całkowicie zawierzyć śladowi wyrysowanemu przez mapę turystyczną.


Komentarze