Tym razem kropka jest niebieska 7/13. Kultowy sklepik.



Trasa: (szlakiem karpackim) Ustrzyki Górne> Wołosate> Przełęcz pod Tarnicą> Przełęcz Goprowska> Widełki> Pszczeliny> Magura Stuposiańska> Dwernik> (bez znaków) Dwerniczek

Długość trasy: 33 km szlakiem karpackim + 3 km dojścia do Dwerniczka

Czas przejścia: 8 godzin 40 minut



Początkowy fragment dzisiejszej trasy znamy i wcale nas on nie porywa. Mowa o sześciu kilometrach asfaltem z Ustrzyk do Wołosatego. Po drodze mijamy czerwoną kropkę znaczącą koniec Głównego Szlaku Beskidzkiego, ale przecież tym razem kropka jest niebieska.

Po zakupieniu biletów do Bieszczadzkiego Parku Narodowego (kusi też książka o przygodach Rysia Pędzelka) możemy rozpocząć wspinaczkę na Przełęcz pod Tarnicą. Na tym odcinku szlaku karpackiego ruch jest zdecydowanie największy. Wychodząc z lasu na połoninę, niektórzy turyści głośno wyrażają swój zachwyt nad widokami: Ku***, ale tu jest zaj*******, ja pier****!!! A to przecież dopiero początek rozległych panoram, aż strach pomyśleć co będzie dalej.


pierwsze widoki, nad którymi niektórzy wyrażają zachwyt

w drodze na Przełęcz pod Tarnicą



widok spod Przełęczy pod Tarnicą w kierunku południowo- zachodnim

Rezygnujemy ze wspinaczki na sam szczyt najwyższego wzniesienia polskich Bieszczadów i na rozejściu szlaków wybieramy kierunek na Bukowe Berdo (1311 m n.p.m.). W okolicach Przełęczy Goprowskiej wspomagamy się wodą ze źródełka, słońce przygrzewa bowiem całkiem mocno. W połączeniu z zimnym wiatrem stanowi to dość trudną odzieżowo zagwozdkę. 

Widokowo jest jednak zaiste bajecznie. Najlepiej będzie, jeśli o odcinku pomiędzy Przełęczą Goprowską a Widełkami w ogóle nie będziemy nic pisać. Po prostu wrzucimy zdjęcia.


widok z okolic Przełęczy Goprowskiej na Krzemień (nie mylić z Krzemieńcem)


widoczna w oddali ponad jagodzinami Połonina Caryńska


Tarnica widziana ze zboczy Krzemienia


pomiędzy Bukowym Berdem a Widełkami

Odchodzący w prawo szlak żółty prowadzi do tej tajemniczej części Bieszczadów, której wciąż jeszcze nie zwiedziliśmy. Gdzieś tam na wschodzie jest Muczne, są żubry, jest wieża widokowa na Jeleniowatym oraz stanowiące umowną granicę świata Sokoliki. Tymczasem przemy wciąż do przodu posłuszni szlakowi karpackiemu.

Aby móc ochłonąć po szoku spowodowanym nadmierną dawką piękna połonin, schodzimy do lasu. Wąska ścieżka prowadzi nas ku Pszczelinom. Mijamy punkt informacyjno- kasowy BPN, przechodzimy na drugą stronę jezdni, a następnie- za radą niebieskich znaków- wskakujemy w pokrzywy. Droga nagle i niespodziewanie dziczeje. Zarasta i podmaka. Tabliczka zawieszona na szlakowskazie poucza, że osoby udające się na Połoninę Caryńską zobowiązane są kupić bilet Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Ale kto przy zdrowych zmysłach pchałby się tędy na Caryńską?! Tędy idzie się na Magurę Stuposiańską (1016 m n.p.m.), szczyt nieoferujący widoków, a jedynie mozolne, dłużące się podejście. Oraz karkołomne zejście. Gdzieś pośrodku tego zejścia natrafiamy na zawieszoną na drzewie informację o prowadzonych do końca roku pracach leśnych i wyznaczonym dla bezpieczeństwa turystów obejściu. Połowa z nas, która przeczytała w Internecie informację, że sklepik w Dwerniku czynny jest jedynie do 17:00, nie pozwala jednak drugiej połowie na wnikliwą analizę danych. Ryzykując, pędzimy dalej szlakiem. A koleiny w rozjeżdżonej przez ciężki sprzęt drodze robią się coraz większe. 

W końcu wygrzebujemy się z kolein w okolicach kościółka w Dwerniku, zbudowanego w latach 80. z drewna pozyskanego z rozebranej cerkwi w Lutowiskach. Mijamy kilka gospodarstw agroturystycznych oraz luksusowe SPA, po czym przekraczamy most na Sanie i docieramy do rozwidlenia dróg, stanowiącego swoiste serce miejscowości. Przy trasie na Chmiel ulokowała się buda z oscypkami oraz zaskakująco długo otwarty Blaszak, serwujący  zapiekanki oraz tortille z tofu, wszystko to opisane jako ,,slow food", co zgadzałoby się z dobiegającą z głośników muzyką reggae. Nie ma tylko ciasta ucieranego z jagodami, ale to dlatego, że dzisiaj poniedziałek. 


Blaszak (fotografia wykonana we wtorek rano, kiedy jeszcze spał)

Zaraz za rozwidleniem, przy szosie prowadzącej do Dwerniczka, znajduje się ,,centrum kulturalno- rozrywkowe" znane również pod nazwą ,,sklep Belka". Zdążyliśmy dotrzeć tu przed 17:00, co oznacza, że okienko zielono- czerwonego kiosku jest otwarte. Wkładamy do niego głowy i zaglądamy do ciemnego wnętrza, próbując wypatrzyć interesujące nas artykuły spożywcze. Na hasło ,,jogurt" starszy pan zawiadujący interesem odpowiada odzewem ,,naturalny czy owoc lasu". Następnie pyta, jaki mamy dziś dzień, przystępując do analizy aluminiowego wieczka z pomocą lupy. Wybieramy jeszcze kilka produktów, z którymi idzie już łatwiej. Po udanych zakupach przystępujemy do pakowania całości do plecaków, czemu przygląda się popijający pod wiatą piwko Bieszczadnik. Widząc nasz pośpiech zauważa, że ,,do wrót piekieł zawsze zdążysz". Rozmyślamy nad tym, wędrując poboczem jezdni do Dwerniczka na nocleg. Jeśli można gdzieś schronić się przed upływem czasu, to tylko w Bieszczadach.


kultowy sklepik w Dwerniku (we wtorek rano opanowany przez koty)

Komentarze