W krainie smakowitego kasztana (KDB on tour).



Już kiedyś widzieliśmy zamkniętą na kłódkę wieżę widokową na Szańcowej, pola nad Strzelinem oraz drewnianą tablicę z napisem ,,Kraina smakowitego kasztana wita". To było w marcu, kiedy zwiedzaliśmy Wzgórza Strzelińsko- Niemczańskie po naszych pierwszych zawodach w rogainingu... Teraz zmierzamy już na trzecią z kolei imprezę tego typu. Baza edycji jesiennej, organizowanej przez PTTK Strzelin pod hasłem ,,Beniamin", mieści się w okolicach leśniczówki w Gościęcicach.

Po odebraniu numerów startowych oraz pamiątkowych (różowych!) koszulek, zasiadamy pod dorodnym kasztanem jadalnym, aby przeanalizować mapę  i opracować strategię. 




Jesteśmy pewni, że zaczniemy od znalezienia punktu ,,4e", który zlokalizowany jest w okolicach pomnika ,,Święto Lasu" postawionego przez nadleśnictwo w Henrykowie. Wiemy, że pomnika trzeba szukać przy czerwonym szlaku. Ta wiedza powinna nas uchronić przed zgubieniem się w lesie na samym początku zawodów. 

Punktualnie o 10:00 ruszamy na południe. Stosunkowo niewiele drużyn obrało ten sam kierunek co my, a te które już się nań zdecydowały, odłączają się na skrzyżowaniu prowadzącym do punktu ,,4d". Wygląda na to, że mamy oryginalną koncepcję pokonywania trasy. Nie wiemy tylko czy to dobrze, czy to źle. Odnajdujemy nieco zarośnięty pomnik z czarnego bazaltu, po czym przystępujemy do poszukiwania ruin budynku, przy których powinien być ukryty perforator z oznaczeniem ,,4e". Błąkamy się trochę po okolicy, nie spodziewając się odnaleźć go aż tak blisko ścieżki. W końcu jednak naszym oczom ukazuje się sterta poszarzałych desek oraz kontrastujący z nimi czerwony trójkąt. Tymczasem zostajemy dogonieni przez grupę biegaczy, która mobilizuje nas do szybkiego wyruszenia w kierunku Doliny Żab. Żadnych płazów tam nie spotykamy, ale namierzamy za to dołek z punktem ,,4f".

Przez Dębniki (których nazwa pochodzi podobno od rosnącego tu 278- letniego dębu), a następnie skrajem lasu mkniemy ku ,,5e". Drzewo wyrwane z korzeniami przez wiatr znaleźć nietrudno, jako że jest naprawdę potężne. Perforator zamocowano na nim jednak tak sprytnie, że połowa z nas chce już wyruszać na poszukiwanie innych wykrotów w okolicy. Na szczęście druga połowa czuwa i uważniej przygląda się każdej stronie pnia. 




Ścieżka doprowadza nas do drogi, a ta w pobliże stawów wędkarskich. W Gębczycach napotykamy żółte znaki szlaku turystycznego z Białego Kościoła na Gromnik, ale nie dajemy się im porwać, ponieważ mamy we wsi jeszcze coś do załatwienia. Konkretnie odnalezienie punktu ,,6c". Skracając sobie trasę drogą prowadzącą wzdłuż ostatnich zabudowań, wychodzimy na najdłuższy bok trójkąta utworzonego przez szosę. Tu zadziwiamy trochę panią spacerującą z wózkiem, wskakując nagle w chwasty porastające pobocze. Przekraczamy strumień, docierając do prostokąta lasu wcinającego się w pole. Perforator ma wisieć na jego wewnętrznym skraju... Kręcimy się trochę wzdłuż graniczącej z użytkiem rolnym linii drzew, zanim odnajdujemy pomarańczowy trójkąt.

Teraz idziemy cały czas prosto, omijając z prawej strony czynną kopalnię granitu. Docieramy do gospodarstwa agroturystycznego ,,Nietoperek" oraz dwóch XIX- wiecznych wapienników. 


wapienniki przy ,,Nietoperku"...


...oraz strzegący gospodarstwa zając

Jeszcze przez chwilę trzymamy się ścieżki, po czym odbijamy w las w poszukiwaniu strumienia. Przedzieranie się przez chaszcze kończy się sukcesem, trzymamy się więc teraz wijącego się wśród krzaków kształtu, aby namierzyć rozwidlenie. Jest i ono, a na drzewie powyżej lustra wody kołysze się perforator oznaczony symbolem ,,7d". 




Wracamy na ścieżkę, przy której ponownie pojawiają się oznaczenia żółtego szlaku. Wraz z nim dochodzimy do szosy, gdzie kontrolujemy czas. Czy możemy wyprawić się jeszcze po ,,8a"? Zegarek mówi, że tak. Cieszy nas to, ponieważ przy okazji powinniśmy zobaczyć polecane nam kiedyś Wąwozy Pogródki. Porzucamy szlak żółty, aby wraz z zielonym zagłębić się w las. 

W lesie nieoczekiwanie natrafiamy na jakieś zabudowania. Nie wiemy, że to pozostałości dawnego młyna wodnego, zwanego ,,pogańskim". Podobno nocami mielił tu mąkę sam diabeł...

Tymczasem beztrosko zagłębiamy się w teren rozrzeźbiony przez potok Pogródka. Pozwalamy zielonemu szlakowi uciec gdzieś w prawo, a sami udajemy się na poszukiwanie ,,skrzyżowania dwóch płytkich muld". Łatwo nie jest, ale w końcu to wysoko punktowana lokalizacja. W końcu namierzamy odpowiednią formę terenu, a na drzewie odnajduje się perforator.




Zadowoleni z siebie, wracamy do drogi bitumicznej. Chcemy teraz udać się do punktu ,,5f" i- nie wiedzieć czemu- stwierdzamy, że w jego okolice na pewno doprowadzi nas szlak zielony. Próbujemy nawet podążać nim kawałek, ale po tej stronie szosy wydaje się zupełnie nieuczęszczany. Kiedy brniemy przez zarośla, odżywają wspomnienia z przejścia szlakiem karpackim na odcinku Krasiczyn- Dynów... Wspomnienia wspomnieniami, ale po chwili stwierdzamy, że poruszanie się w takim tempie ma większego sensu. Na prawo od szlaku widzieliśmy inną drogę, przedzieramy się więc ku niej. Nawet nie domyślamy się jak dobra to decyzja- później okaże się, że szlak wcale nie prowadził na wschód, a na północ- do Skrzyżowania pod Dębem.

Wybrana droga wiedzie nas w okolice Rozdroża pod Borową, gdzie spotykamy Ślepego Kreta Zagłady (to nie mityczne monstrum, a nazwa innej drużyny biorącej udział w rogainingu). Wspólnie próbujemy namierzyć ,,5f", co wymaga ponownie przeanalizowania ukształtowania muld terenowych. Po podbiciu punktu, każdy idzie w swoją stronę.

My ku ,,5a". Przed chwilą cieszyliśmy się, że idzie nam doskonale, a więc pewnie zapeszyliśmy. Mijamy cygański krzyż, a na następnym większym rozwidleniu obieramy kierunek północno- wschodni. Niestety, jak zwykle w lesie, rzeczywisty układ ścieżek różni się nieco od tego, który widać na mapie. Coś zostało wydeptane, a coś zarosło. Odbijamy trochę za bardzo na wschód, przez co zamiast przy punkcie ,,5a", wychodzimy na ,,skrzyżowanie drogi pożarowej nr 6 ze szlakiem niebieskim", co właśnie stwierdza duża grupa uczestników zawodów, analizująca w tym miejscu swoje materiały drukowane. Dołączamy do zbiorowej konsternacji. Wyłoniony przez zgromadzenie lider wskazuje palcem na mapie dwie najbardziej prawdopodobne jego zdaniem możliwości naszego położenia. Chwilowo obrażeni na punkt ,,5a", postanawiamy udać się do 7c, w okolice wzgórza Garnczarek.


skałki na Garnczarku

Przez malownicze skałki na Garnczarku prowadzi nas szlak niebieski, ale podejrzewamy, że będziemy musieli go w pewnym momencie opuścić. Schodząc ze wzgórza, spotykamy dwóch rowerzystów. 

- My tu z nawigacją błądzimy, a wy macie zawody na orientację! Niesprawiedliwe!- śmieją się.

Śmiejemy się i my, nie chcąc przyznać, że też trochę błądzimy. Właśnie poszliśmy chyba za daleko niebieskim szlakiem. Zawracamy, a w naszym przekonaniu utwierdza nas inny zespół, skręcający właśnie ze szlaku na północ. Razem szukamy podnóża skarpy. Namierzamy coś, co bardzo je przypomina, ale nie widać perforatora... Znów trzeba przyglądać się wszystkiemu dwa razy- czerwony trójkąt odnajduje się po niewidocznej na pierwszy rzut oka stronie drzewa.

Podbudowani kolejnym sukcesem, postanawiamy zaatakować ,,5a" od innej strony. A więc na tym dziwnym skrzyżowaniu w lewo, a potem na drugim kolejnym rozwidleniu jeszcze raz w lewo... Znów nam się coś nie zgadza, chyba źle skręciliśmy... Postanawiamy odpuścić piątkę i złapać w drodze do bazy jeszcze ,,4d". Gdybyśmy tylko wiedzieli jak blisko dołka z perforatorem byliśmy...

W lekki popłoch wprawia nas fakt, że wychodzimy nagle na jakąś szosę... Szybka kontrola mapy i kompasu wskazuje na to, że rzeczywiście musieliśmy pobłądzić w lesie. A więc jesteśmy w Kuropatniku... No dobrze, stąd też możemy przypuścić szturm na ,,4d". Odnajdujemy co trzeba (oczywiście na niewidocznej ze ścieżki części pnia), po czym zmierzamy w stronę mety. Meldujemy się na miejscu z dziesięciominutowym zapasem czasowym. 

Po spałaszowaniu strzelińskiego bigosu dowiadujemy się, że zajęliśmy trzynaste miejsce. Na szczęście ,,5a" i tak nie podniosłoby nas wyżej w klasyfikacji... Organizatorzy zapraszają na kolejną edycję rogainingu, tym razem nocną, pod koniec listopada. Hmm... zarwana nocka, dłonie zmarznięte od trzymania mapy, błądzenie po ciemku w lesie, świecące wśród drzew oczy zwierząt? Brzmi kusząco :)


schemat przebytej przez nas trasy


< następny post

poprzedni post >

Komentarze

  1. Cześć
    Fajna relacja, oddaje klimat i wydaje mi się, że mogę występować w niej jako osobnik wskazujący aktualne położenie przed 7c ;-) My jeszcze po naszym spotkaniu zrobiliśmy 5a, 4e, 4f, 4a i 4b.
    Zapraszam na listopadowy spacer, nocą jest zupełnie inaczej i niesamowicie !
    Pozdrawiam
    Paweł "Wapniak"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Paweł :) Dzięki za komentarz i za wskazanie położenia ;) Co do listopada... kusi, ale jeszcze zobaczymy :)

      Usuń
    2. Raz jedyny napisałem też relację, z nocnej edycji w Wawrzyszowie, polecam: http://rogaining.pl/szlakiem23/relacja.htm
      Pozdrawiam, do zobaczenia w terenie!
      Paweł

      Usuń
    3. Widzę, że jesteście z Poznania, od tamtego roku zacząłem organizować koło Kalisza rajdy na orientację, o zasadach podobnych do rogainingu, z tym że z krótszym czasem. Chcę zachęcić osoby do spróbowania takiej formy rekreacji, teren jest mały a punkty bardzo gęsto, więc więcej orientacji niż napierania (głównie uczestniczą drużyny rodzinne). Takie przedszkole orienteringu, 2 osoby spróbowały i potem pojechały ze mną na Rogaining ;-). Z racji że macie stosunkowo blisko serdecznie zapraszam, może się wybierzecie ? Kolejna edycja w kwietniu albo maju. Wszelkie informacje: www.tropek.pl
      Pozdrawiam
      Paweł

      Usuń
    4. No to może z nadchodzącej nocnej też jakaś relacja powstanie...?

      Usuń
    5. ...a stronę Tropka będziemy śledzić ;)

      Usuń

Prześlij komentarz